poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 12



-Malfoy!
-Granger? -odpowiedział zdziwiony po czym zaraz się złośliwie uśmiechnął.
Z jednej strony chłopak cieszył się ,że jechał na weekend. O Merlinie! Weekend bez Zabiniego to cud. Jego zawsze wszędzie gdzieś słychać. To samo było z Granger..
-Nie mów mi ,że to TY masz jechać ze mną do moich rodziców!-krzyknęłam nie wiedząc czy to było pytanie do tlenionego czy raczej do siebie.
-Hmmm. Granger, zaczynam się o Ciebie martwić. Na prawdę trzeba iść z tobą do tego lekarza od oczu..
-Okulisty
-Nie ważne!- mruknął.
Czy Ona zawsze musi wszystko wiedzieć? Cholerna Gryffonka!
-No to ten.. to idziemy do Profesor McGonagall?
-Ta, lepiej chodźmy już.
Droga do gabinetu dyrektorki minęła w ciszy.
Raz tylko chłopak podłożył mi umyślnie nogę, przez co bym wylądowała na zimnej podłodze.
Jednak chłopak nic sobie nie robił z tego ,że mogło mi się coś stać.
On się po prostu śmiał w najlepsze.
- Piertotum Locomotor
-No przecież nikt by się nie domyślił- mruknął Malfoy po czym udał się za mną.
Przed drzwiami lekko w nie zastukałam.
-Proszę! -dobiegł Nas głos opiekunki Gryffindoru.
-O Panna Granger.. I PAN MALFOY? Czego Panicz tu szuka? –prawie wykrzyczała profesorka
-Zdaje mi się ,że wybieram się na Weekend do Hermiony.
Profesorka przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie słowa.
-Hermiono! Czy tto prrawdaa?-zająknęła się Profesorka.
-Niestety tak, Pani Profesor.- uśmiechnęłam się słabo.
-No dobrze,dobrze.. - Nadal nie mogła sobie tego poukładać w głowie.
-Waszym świstoklikiem jest ten wisiorek -powiedziała po czym wskazała na leżący na stoliku wisiorek.
-Dobrze Pani Profesor.. - na co Profesorka tylko kiwnęła głową.
-Czy.. mogę zamienić dwa słowa przed wyjazdem z Panną Granger, Panie Malfoy?
-Tak. - i już go nie było.
-Hermiono... czy Ty wiesz co Ty robisz?
-Ja.. myślę ,że tak.
-No dobrze,dobrze.. uważaj na Niego.
-Dobrze.
Kiedy Malfoy wszedł do gabinetu ona tylko kiwnęła na start, i poczułam jak
w moim żołądku zatacza się wielkie koło.

Dotarliśmy.
Teraz staliśmy przed nie dużym białym domkiem, przed którym był piękny ogród o które jej Matka już bardzo dobrze wiedziała jak zadbać.
Draco jak i sama Hermiona troszkę się stresowali.
Co powiedzieć?
Co robić, by wszystko było dobrze?
Wielka niewiadoma ogarnęła tych dwóch uczniów.
Kiwnęłam do chłopaka ,żeby szedł za mną.
Zapukałam lekko w drzwi, a w nich ukazała się roześmiana postać mojej Matki.
-Witajcie! -krzyknęła roześmiana.
-Cześć ,Mamo. - przytuliłam ją na powitanie.
-Dzień Dobry, Pani Granger. – po czym szelmancko ucałował rękę mojej Mamy.
Gdyby nie to ,że ON jest taki przystojny to pewnie by nawet nie zareagowała. Ale jako ,że jest to MOJA MATKA stała teraz z ręką lekko uniesioną przy twarzy cała czerwona.
Ohh, jak ja to dobrze znam!
Jednak nie tylko ja zauważyłam rumieniec który wkradł się na policzki mojej Mamy.
Zauważył to też ten przeklęty Ślizgon który widząc to od razu się uśmiechnął.
I ja i on wiedzieliśmy ,że moją matkę owinął sobie tym jednym gestem w mały paluszek.
Zapewne gdyby poprosił mnie tu i teraz o rękę.
Ona by się natychmiast zgodziła.
Co za żarty!
-Hermiono. Może przedstawisz mi swojego przyjaciela? -zapytała ostrzegawczo Matka.
-A co on mówić nie umie? -zapytałam i na mojej twarzy pojawił się niespodziewanie.. firmowy uśmieszek Malfoya! No nie.
Chłopak lekko się zdziwił widząc Gryfonkę z "tym" uśmiechem.
Jednak było jej z nim do twarzy.. całkiem całkiem.
-Hermiono!-krzyknęła półgłosem Matka.
No tak.
Sprzeciwiająca się doskonała córeczka? Coś niemożliwego.
-Draco Malfoy.-powiedziałem ze skinieniem głowy.
-No dobrze.. dobrze to Hermiono zaprowadź teraz Draco do sypialni.
-A gdzie on będzie spał Mamo?
-Koło Ciebie.No bo Przecież Ciocia Annie jest w ciąży. A po za tym wątpię  byście dziś szli spać. Przecież będzie też Patrick.
-A on ,gdzie będzie spać?
-Dziś będziecie wszyscy u ciebie a jutro Draco wraca do pokoju obok Ciebie.
-Razem?Wszyscy razem?-wydukałam.
-No tak. Porozkładamy materace i poduszki jak w tamtym roku pamiętasz?
-Mamo ale wtedy..
-Skończ.
-Dobrze..
-Chodź.-warknęłam.
-Hermiona!
-No co?!
-Bądź milsza!
-No właśnie, Hermiono milej. -wydusił tłumiąc śmiech Malfoy.
-Stosunki córka z Matką nie są dla Ciebie zbytnio idealne? Co Granger?
Jednak nie dostałem odpowidzi na to pytanie gdyż gryfonka pobiegła w ramiona swojego Ojca. Widać ,że miała z Nim lepszy kontakt niż z Matką.
Córeczka tatusia można powiedzieć.

-Tata!-zawołam.
-Córcia! Skarbie puść mnie, bo mnie udusisz!-zachichotał.
-Przepraszam.- powiedziałam znów się rumieniąc.
-Tato,to jest Draco. Draco Malfoy. Też jest czarodziejem.
-Siemka- powiedział Tata na co Draco się zdziwił czy aby na pewno mówi do niego.
-Draco, luz. Mój Tata już taki jest. -zaśmiałam się z reakcji Malfoya.
-Ahh. Dzień dobry.. panie..
-Alan. Mów mi Alan.
Obydwoje uścisnęli sobie dłonie a Draco widząc jaki sympatyczny jest Ojciec Hermiony i teraz już wiedząc reakcję Hermiony na widok Taty uśmiechnął się radośnie.
-No to.. Mionko wy jesteście razem?-zapytał lekko speszony Ojciec.
Spojrzeliśmy jednakowo na siebie z Malfoy'em i zaczęliśmy się histerycznie śmiać.
-Czy.. ja powiedziałem coś nie tak?
-Nie po prostu.. Nie ,tato nie jesteśmy razem-wykrztusiłam nadal śmiejąc się.
-No dobrze, a teraz lećcie bo za pół godziny przyjedzie po Was John.
-A w porządku.
Draco był lekko zdziwiony widząc pokój Panny Granger.
Zaraz koło drzwi oczywiście wielki regał z książkami z każdej dziedziny. Nie dziwił mnie ten widok. Każdy czarodziej na świecie który znał albowiem słyszał o Pannie Granger wiedział ,że ona wprost pochłania książki.
Pod oknem stało wielkie łóżko- dwuosobowe a na ścianie obok łóżka były lampki a pod nimi mnóstwo zdjęć. Przybliżyłem się z ciekawości bliżej ściany  i ujrzałem tam wiele ruszających się zdjęć ,i kilka zwykłych.. bez.. żadnego ruchu? Co?
-To są mugolskie zdjęcia. One się nie ruszają.-wyjaśniła krótko Granger.
Na zdjęciach było oczywiście dużo Pottera,Weasleya.. a to co było na jednym z nich.. zamurowało mnie.
Czy.. tam byłem ja?
Na Salazara to nic ,że to ja.. ja się uśmiechałem.. nie było nic żadnej maski.. to był mój prawdziwy śmiech.
-Jeżeli Ci to przeszkadza to mogę zdjąć..-skrępowała się Gryfonka widząc w co się wpatruje.
-Nie.. po prostu.. Skąd. Je. Masz. -wyrzuciłem poprzez zaciśnięte usta.
-Ja.. pod koniec piątego roku Collin sprzedawał zdjęcia z całego roku.
A jako ,że wpadłam na pomysł ze zrobieniem t e g o kupiłam wszyskie.
A ,że było tam i twoje no to cóż miałam zrobić jak brakowało mi jednego?
-Ah.. no tak. Dobra a więc.. gdzie mój pokój?
Gryfonka wskazała na drzwi obok.
No świetnie. Znów blisko siebie. Normalnie jak to mówią mugole? Ah, tak CZAAAD.

                                  *                  *                          *

Nie minęło pół godziny a ja byłam już przygotowana.
Na dworze było dość zimno więc ubrałam się w gruby sweter i zwykłe spodnie.
Włosy związałam w wysokiego kucyka.
No. I to by było na tyle.
Teraz tylko trzeba iść po Malfoya.
Zapukałam do drzwi jego chwilowego zamieszkania.
A w drzwiach niczym strzała pojawił się tleniony.
Gdy zobaczyłam w co jest ubrany zaczęłam się histerycznie śmiać.
A on patrzył na mnie wzrokiem jak gdybym byłą osobą psychiczną z lekko uniesioną brwią.
-Z głową wszystko dobrze? - zapytał kpiąco Malfoy.
-O to to raczej ja ciebie powinnam zapytać!-wydusiłam poprzez śmiech.
Przecież to nie ja ubrałam się tylko w koszulkę z krótkim rękawem ,przecież my będziemy na zewnątrz!
-Debilu, idź się przebrać bo się przeziębisz!
-Ooo. A od kiedy to ty Granger się o mnie tak zamartwiasz ,co?
-Od teraz.

Po tym co usłyszał od dziewczyny jego usta ułożyły się w kształcie literki "o".
Czy to była prawda?
A może ona sobie robi z niego jaja po prostu?
Boże, co za dziewucha!
Nawet nie wiem gdzie my idziemy!
Cholera!
*      *        *


Czy ja to naprawdę powiedziałam?
Jeżeli tak to jestem chora umysłowo.
Ba! Ja jestem chora umysłowo!
 

Kilka minut później na przystanku autobusowym..
-Kretynie! Stój!
-Nie! Obraziłaś mnie. Znowu – powiedział naburmuszony Draco.
-Nie przesadzaj! A po za tym od kiedy ty się tak przejmujesz moim zdaniem co?
-Od teraz.
Na twarzy dziewczyny utworzył się czerwony rumieniec zdumienia.
I sam Draco Malfoy nie mógł nie powiedzieć ,że nie wygląda pięknie z tym swoim rumieńcem pasującym do jej czerwonej niczym truskawka kurtki.
Nagle podjechał czarny samochód.
Ktoś otworzył drzwi od środka i musieli błyskawicznie niczym puma wsiąść do pojazdu bo zaraz za nimi na przystanek chciał wjechać autobus z numerkiem  „24”
Gdyby nie Hermiona ,to Draco nawet nie wiedziałby jak nazywa się ten mugolski pojazd.
-Dzień Dobry – mruknął grzecznie Draco
-Cześć wujek – powiedziała promiennie Hermiona
-Cześć dzieciaki.
Draco zauważył osobę siedzącą przy oknie pod kapturem.
A więc to pewnie Patric? Patriko? A nie ważne..
-Słuchajcie, jest 14:34 niestety przyjechać po Was nie przyjadę.. no wiecie jak to jest.-zaśmiał się kierowca. – W każdym razie tramwaj i autobus jest niedaleko więc jakoś sobie poradzicie.
Kiwnęliśmy głowami na znak potwierdzenia.
-No to wysiadajcie. Tylko błagam. Przyjdźcie z wszystkimi zębami, okej?- znów zaśmiał się tym razem cieplej.
-Draco, no chodź!
-Idę ,idę..
-Bawcie się dobrze! – i tyle po nim.
-Granger możesz mi powiedzieć gdzie my do cholery jesteśmy?
-No więc.. jesteśmy na lodowisku.
-Gdzie?
-Nie mów ,że nie jeździłeś nigdy na łyżwach.. – brązowooka była bliska wybuchu śmiechu. – A może na rolkach? – tym razem nie wytrzymała wybuchła śmiechem niczym czajnik z gorącą wodą.
Ja tam nie widziałem w tym powodu do śmiechu.
-Dobra, chodź. Nauczymy cię jeździć.
-Sam się nauczę! To pewnie łatwizna! – powiedziałem nie upuszczając z tronu przypadkiem swojej dumy.. jednak nie zdawałem sobie sprawy co ja pieprzę.

Kilka minut później..

-Malfoy? Jaki masz rozmiar buta?
-eee, co?
-Jaki masz rozmiar buta? – zapytała już zniecierpliwiona.
-Granger. Jaja sobie ze mnie robisz? Ja mam buty robione na miare!
Po wypowiedzeniu tego zdania kilka osób spojrzało na mnie jak na upośledzonego.
-Dobra, po proszę te same co chłopak przed nami.
Sprzedawczyni podała jej jakieś dziwne buty z czymś ostrym i metalowym na końcu.
-Co to..
-To są łyżwy. Załóż.
Łyżwy były w sam raz. Nie za duże, nie za małe.
Ale ,że niby jak ja mam w tym chodzić?
Spojrzałem na Gryfonkę która  była już do czegoś gotowa.
-I co my sobie mamy tak w tym chodzić? – dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i westchnęła.
Złapała mnie za rękę. I nie powiem ,że mnie to nie zdziwiło. Bo zdziwiło.
Dziewczyna otworzyła jakieś ogromne drzwi i pociągła mnie za sobą.
Byliśmy teraz na zewnątrz.
Rzeczywiście było zimno, jednak nie zauważyłem tego po sobie a po niej.
Po tej drobnej dziewczynie z brąz lokami na tę chwilę bladą cerą i mocno aż do krwi zarumienionymi policzkami.
Ma za swoje!
A mnie wyzywała.
A sama szalika zapomniała.
Zrobiło mi się jej szkoda.
Tak.
Draconowi Lucjuszowi Malfoyowi zrobiło się kogoś szkoda.
W dodatku "kogo".
Zrobiłem coś co nieco dziwiło dziewczynę.
No dobra może przesadziłem z tym „nieco”
Ona była przerażona.

Przerażona tym ,że poświęciłem swój szalik dla niej.
Przerażona tym ,że zrobiłem to by nie zmarzła.
Przerażona tym ,że zrobiłem coś dla   n i e j
Przerażona tym.. ,że zrobiłem coś dobrego?

Kiwnęła do mnie głową z tajemniczym uśmiechem, po którym wspięła się na palce ,bo mimo tego że łyżwy dodawały jej wzrostu nadal była niższa. Dziewczyna wspięła się na palce i swoimi ciepłymi wargami już po raz drugi cmoknęła mój policzek.
Zatkało mnie.
-No dobra Malfoy! Koniec tego lenistwa (?) ! Pora nauczyć Cię jeździć.
-Sam siebie nauczę! –prychnąłem.
-Ah, tak? No dobra. To chodź.
Granger jak gdyby nigdy weszła na lód.
Weszła jak gdyby to nie był lód.
Poszedłem w jej ślady.
No  powiedzmy ,że mi troszkę nie wyszło.
A konkretniej.
Leże właśnie na tyłku na lodzie przed zgiętą w pół Granger która śmieje się do szpiku kości.
Uspokoiła się.
Podała mi rękę.
Ah.. taka cwana jesteś?
Przyjąłem rękę jednak nie podniosłem się.
Nie,nie.
Nie ma tak dobrze.
Pociągnąłem ją w swoją stronę.
Jednak zapomniałem ,że ta oto Gryfonka zamiast wylądować na zimnym i twardym lodzie będzie miała mięciutką poduszkę a mianowicie – mnie.
Szlag.



________________________________________________________
Witam wszystkich serdecznie!
Jako że nie było mnie tu dość długo macie tu najdłuższy
 rozdział jaki powstał w mojej "karierze" ,aha.
Nie wiem, czy jest okej ,czy nie jest okej.
No ale.. jest.
Błagam.
Błagam na kolanach.
Dodawajcie swoje opinie w postaci komentarzy bądź na priv
Dobre czy złe ale są.

Pozdrawiam.

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 11 'Chłopak na zawołanie'

Rozdział dedykowany Astorii i Yśce.:) 

O Zabiniego!
No przecież!
Tylko... czy On się zgodzi?
Merlinie, niech się zgodzi!
Nagle myślenie przerwała jej ruda przyjaciółka dając znać kaszlnięciem ,że jest tutaj.
-A więc, kogo..
-Nie zaczyna się zdania od więc..
-Oh, no przestań tylko mi powiedz!
-Zabiorę.. zabiorę Zabiniego.
W jednej chwili kakao które piła Ginevra znalazło się na podłodze, a sama Ona spoważniała ,jej twarz która była koloru brzoskwini stała się teraz trupio-blada.
Hermiona, natychmiast zareagowała i dała Rudej przyjaciółce eliksir spokoju, jak i wzmacniający.
-Ginny? Jesteś zła? Wiedziałam! Ale nie musisz się martwić.. On mi nic nie zrobi, tak tak wiem to Ślizgon no ale..
-Hermiono.
-Tak?
-Too nie chodzi oo too..
-W takim razie o co?
-Słuchaj wiem ,że to miał być nasz wieczór ale mogę zniknąć gdzieś na pół godziny?
-Tak ,ale..
-Wszystki Ci wytłumaczę. Tyle ,że później.
I tyle było ją tu widać.
Ta Ruda istotka zaczyna mnie przerażać!
Gdy nagle Pannę Granger olśniło.
Podeszła z gracją do drzwi od łazienki delikatnie złapała za klamkę i szybko otworzyła drzwi.
A co się za tym stało?
A to ,że Pan Wielki Arystokrata podsłuchiwał i właśnie leżał u stóp Hermiony rozmasowywując czoło.
-No wiesz co!- krzyknął z udawanym oburzeniem i usiadł poturecku nadal masując czoło.
-Oj, Malfoy Malfoy nie wiesz ,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
-Jaka ciekawość! Ja tylko się chciałem dowiedzieć.. e noo ten..
Brązowowłosa podniosła brwi i spojrzała na chłopaka pytająco.
-A zresztą i tak nic nie usłyszałem ,bo taka jedna jędza z Gryffindoru postanowiła rzucić na swój pokój zaklęcie wyciszające!
-Jędza? Ja Ci dam jędza! Czym prędzej wzięła swoją różdżkę i szepnęła 'Aquamenti' po czym zarówno twarz jak i włosy blondyna były całe mokre, nie zapominając też o ubraniu. Blondyn spojrzał na nią wzrokiem "Nie daruje Ci tego", ale w jego głowie obmyślił już plan upokorzenia Panny-Wiem-To-Wszystko-Granger.
Chłopak szybko wstał. Na co Hermiona się wystraszyła, nie wiedziała czy ma uciekać czy się chować więc po prostu stała i patrzyła na poczynania chłopaka. Chłopak spojrzał na Granger ze złośliwym uśmieszkiem ,po prawił swoje mokre włosy które mimo wilgoci prezentowały się całkiem całkiem, tego się po nim nie spodziewała. Chłopak z kpiącym uśmieszkiem ,zdjął swój mokry podkoszulek zarazem ukazując swój umięśniony tors.
Gryfonka,w jedej chwili zbladła a już w drugiej poczerwieniała jak burak. Jak On może mieć taki boski tors! On wygląda jak Bóg.
A właśnie.. Boże dopomóż mi.
Teraz wszystko zrozumiała.
Już wiem czemu te wszystkie laski latają za nim jak ćmy do światła!
Gdyby nie to ,że jest Gryfonką i ,że nazywa się Hermiona Granger to właśnie była by w jego ramionach i namiętnie go całowała.
No właśnie.
Ale Ona to Hermiona Granger. Ją nie obchodzą takie arystokratyczne dupki.
-halo,halo? Ziemia do Granger! Lwico ja rozumiem ,że Ci się podobam sle to nie powód do tego ,żebyś się na patrzyła jakbyś mnie chciała zjeść! Zaczynam się Ciebie bać- powiedział po czym podniósł rękę,usta ułożył w symbolu literki 'o' i zaczął teatralnie udawać przerażenie.
W tym momencie coś mnie zacięło zaraz czy on..
-Malfoy,jak ty mnie nazwałeś?-zapytała zdezorientowana
-Hmm, Lwico? - wyszczerzył zęby w nieugiętym uśmiechu.
-Nie mów tak do mnie..-warknęłam.
Mimo ,że mi się spodobał nowy przydomek to nie mogłam dopuścić żeby tak do mnie mówił! O nie.
-Dobrze.. Lwico.
Gdyby nie to ,że miał szybki refleks to jego palce zarówno u nóg jak i u rąk byłyby teraz przytrzaśnięte drewnianymi, ciężkimi drzwiami a no i jeszcze ,że zamknęła je zaklęciem.. Bolałoby.
Jednak nie udało mu się uciec całemu.
Jego idealny, prosty nos miał przykre spotkanie z drzwiami.
Teraz chłopak trzymał się jedną za czoło które nadal bolało po randce z ziemią a drugą trzymał za bolący jeszcze bardziej nos.
O nie. Nie daruje Jej tego.
-CHOLERA ,GRANGER!- a dziewczyna się tylko uśmiechnęła w duchu ,że dziś nie mają patrolować.
Chwila, chwila.. który dzisiaj?
Drugi tydzień..
CHOLERA!
Dziś a właściwe za kilka minut mają patrolować.
Szlag!
* * *

-O cześć , Wiewióreczko.
-Mówiłam Ci ,żebyś tak do mnie nie mówił- oburzyła się Gryfonka.
-Kiedy ty wyglądasz jak wiewiórka- krzyknął równie oburzony co i roześmiany.
-Ah tak? A niby co Ci we mnie przypomina wiewiórkę, hm?- dziewczyna chichotała.
-No po pierwsze ,masz rude włosy..
-To wszystko?
-A mogę dokończyć? ,no i jesteś mała.. - stwierdził chłopak jednak zaraz zmienił zdanie gdy spojrzał na jej czerwoną z oburzenia twarz. - no dobra jesteś niska.
Dziewczyna się trochę uspokoiła ,i uśmiechnęła przyjaźnie do chłopaka.
-Słuchaj, mamy tyci problem..
-My ,mamy? - uśmiechnął się ,po czym zaczął jednoznacznie poruszać brwiami.
Na co ta przyłożyła rękę do czoła i zaczęła kiwać głową.
-Owszem MY mamy.
-W takim razie zamieniam się słuch.
-Bo widzisz.. Mam taką koleżankę.. no nie?
-Wiesz to aż dziwne ,że ty masz koleżankę- zakpił chłopak, a odpowiedzią na jego zaczepkę był strzał z łokcia w jego żebra.
Chłopak syknął lekko,ale nie przestał się uśmiechać..
Po prostu nie był przyzwyczajony do takiego obrotu spraw.
-I ona potrzebuje, towarzysza.. masz może jakiś pomysł?
-Chcesz ,żebym ja tam z Nią pojechał?-zapytał zdziwiony.
-Nie!-krzyknęła ale po chwili zaklnęła w duchu ,że tak szybko odpowiedziała.
Teraz chłopak wszystko już zrozumiał.
-Wiesz, Rudowłosa wiewióreczko.. trochę za szybko odpowiedziałaś.
Ruda spaliła się rumieńcem.
Nie zamierzała się mu dawać ośmieszać! Toż to skandal!
Odwróciła się napięcie i pomaszerowała w stronę drzwi.
-Poczekaj, Weasley!- znajdę jej kogoś.
Stanęła i spojrzała na niego z wdzięcznością w oczach.
-A jak się nazywa ta twoja koleżanka?
-Nie mogę Ci udzielać takich informacji.
Chłopak zmarszczył brwi.
-A jakich mi możesz udzielić?
-Widzisz,bo ona jest mugolaczką. I ten cały wyjazd będzie też u mugoli.-zawstydziła się.
Nie dlatego ,że jej przyjaciółka była mugolaczką,a dlatego ,że prosi o to JEGO.
Chłopak uśmiechnął się do niej pocieszająco.
Nie miał pojęcia o jakiej dziewczynie mówiła..
Już on wiedział kogo poprosi o przysługę.
Ale czy to nazwać przysługą?

* * *


-Malfoy! Kretynie ,zbudzisz cały zamek! A przy tym tego cholernego Snape! Nie chcę powtórki z rozrywki! - warknęła, ale mimo to nie potrafiła powstrzymać chichotu.
-A co nie podobało Ci się ostatnio?- zapytał tleniony podnosząc brwi i uśmiechając się niczym narkoman do narkotyku.
-Hmm, zależy co.-powiedziała i zaraz po tym skarciła się ,że dała się wciągnąć w te jego grę!
-Ahh,czyli jednak Ci się coś podobało.
-Mówiłam ,że ZALEŻY CO. Głuchy jesteś? To do laryngologa idź.
-Do larynghoco?
Dziewczyna roześmiała się szczerze.
Jednak jej smiech jest na tyle zaraźliwy ,że zaraz po niej zaczął się śmiać Malfoy niczym psychopata.
Nie widziała go jeszcze w tym stanie.
W sumie to trochę żałowała ,że musi jechać do rodziców z Zabinim..
Chociaż nie musi.. A właśnie ,że musi!
-Granger.. zwijamy się. No chyba ,że chcesz powtórzyć to co ostatnio.-zwrócił się do Gryfonki ,mrugając zalotnie.
Przeraziłam na myśl ponownego uciekania przed rozwścieczonym Snapem..chociaż nie powiem ,że mi się nie podobało.. bo podobało.
-Wiesz ,że Ci tego dzisiaj nie wybaczę?
-Oh, wiem wiem ale jakoś to przeżyje.
Gdy doszli do portretu Henrego, obydwoje się z Nim przywitali.
Nawet Malfoy za każdym razem ,mówił mu 'Dzień Dobry' albo po prostu zwykłe 'Cześć'
Blondyn okazuje mu szacunek dlatego ,że znał jego dziadków.
Z obydwóch stron.
Jakie te arystokratyczne rodziny są skomplikowane!
A tak właściwie ciekawe, czy Henry ma jakieś wnuki.. nawet nie wiadomo jak ma na nazwisko.
Ehhh.
Teraz stali przed jej pokojem.
Spoglądali na siebie nie wiedząc co mają zrobić.
Wejść najzwyczajniej do swojego pokoju bez słowa, czy może powiedzieć 'Dobranoc' a może rzucić się sobie w objęcia ciesząc się chwilą?
Z tych o to zamyśleń przerwała ich Hermiona.
Podeszła wolnym krokiem wspięła się na palce po czym musnęła zimny policzek blondyna który zaraz po muśnięciu zrobił się blado-różowy.
Nie musiał tego widzieć, po prostu to czuł.
Czuł jak pieką go policzki, z zawstydzenia.
Boże, w takim razie jak musiała się czuć Granger skoro ona cały czas się rumieni!
Co ta dziewucha z nim robi..
Dziewczyna, po muśnięciu policzka wspięła się troszkę wyżej by móc dosięgnąć jego ucha i powiedzieć 'Dobranoc.. Draco'
Na Salazara!
Dobrze ,że było w miarę ciemno!
Przecież on był najzwyczajniej w życiu czerwony jak pomidor!
A to przez zwykłe muśnięcie i.. wypowiedzenie jego imienia.. ale za to jak seksownie.
Kurwa, Malfoy!
Co się z tobą dzieje do cholery?
Gdy Gryfonka już miała złapać za klamkę ten podszedł ją od tyłu niczym pantera i szepnął jej do ucha 'Dobranoc.. Lwico'
Ta to dopiero była czerwona!
Mało kto doprowadzał ją do takiego stanu!
Ba!
Nie było takiej osoby..
Oczywiście po za tym kretynem.
Gdy weszłam do pokoju zastałam tam juz moją Rudą przyjaciółkę.
To będzie ciężka noc.
Czas porozmawiać.
-Ginny..
-Hermiono! Już wszystko załatwione! -krzyknęła podekscytowana dziewczyna.
-Ale jak to?! Zabini się zgodził?! Co?!
-Co? Nie,nie. Mam w ofercie kogoś lepszego..
Ta dziewucha mnie przeraża..

* * *



-Słuchaj stary.. mam do ciebie prośbę. - wykrztusił w końcu chłopak.
-Ty do mnie? A co to za święto?
-Słuchaj,bo to ważne.
-Słucham Cię kretynie.-zaśmiał się wesoło.
-Bo..Czymoglbyspojechacztakalaskadojejdomuniewiempocoiniepatrztaknamnie!-wykrzyknął na jednym wdechu.
-Ale ,że jak?
-No bo mam koleżankę..
-Ty masz koleżankę? Ciekawie się zaczyna ale kontynuuj..
-I ona ma koleżankę..
-Wow! No co ty! - zaśmiał się blondas.
-I ta koleżanka potrzebuje jakiegoś chłopaka ,żeby gdzieś tam pojechać..
-Co to za dziewczyna?
-Jaka dziewczyna?!! Co ty pieprzysz! To tylko koleżanka!
Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem ,po jego całej przemowie z czego dało się wynieść ,że mój kochany przyjaciel ma jakąś na oku ,podniosłem dłonie ku górze w geście bezbronności.
A już po chwili wybuchliśmy śmiechem.
-A więc co to za laska?
-Mówiłem Ci przecież, że nie ma żadnej laski to tylko koleżanka!-krzyknął
-Kretynie, nie mówięo tej twojej! Tylko o tej co mam z nią jechać!
-Eh, widzisz.. bo
-No właśnie nie widzę jakbyś nie zauważył.
-boonajestmugolaczkaniewiemjaksienazywa ikimjestalejedziedodomumugoli.-Tym razem mu się nie udało. Dwa wdechy.
-Stary.. weź no mi powtórz bo nic nie rozumiem.
-No bo widzisz.. ona ,ta dziewczyna jest mugolaczką.
Wybauszyłem oczy.
-Chcesz żebym jechał z mugolaczką? Poważnie?
Kiwnął głową.
-I co może mi jeszcze powiesz ,że jedziemy do jej rodziców!
W oczach chłopaka zaiskrzyły ogniki nadziei.
-Ja pierdole ,w co ty się wpakowałeś.-powiedziałem kiwając głową.- To może chociaż mi powiesz kiedy jest ten wyjazd?
-O a to Ci akurat powiem- powiedział z dumą brunet.
-A więc?
-A więc, jutro.
Blondyn zadławił się trunkiem który własśie spożywał.
A roześmiany brunet próbował go reanimować.
-Cholera, o której?
-No gdzieś tak po śniadaniu..
-Stary! Teraz mi to kurwa mówisz? Jest 4:32 nie zdąże się wyspać!
A Teraz zbieraj dupę w troki bo idziesz ze mną, ale najpierw daj mi eliksir na kaca, a ze sobą weź na brak snu,spokoju, i co tam jeszcze będziesz miał! Tylko się pośpiesz.. A no i.. wiesz ,że jesteś mi winien przysługę?
-Niestety..
-Gotowy?
-Ta.
-No to idziem.

* * *
-Ginny?
-Słuchaj.. gadałam z kolegą..
-Z kolegą? - moje brwi powędrowały ku górze a uśmiech nie schodził z twarzy.
-Tak z kolegą- wyjaśniła Ruda poprzez zaciśnięte zęby.
-A więc o czym gadałaś z tym niejakim kolegą?
-Hm.. generalnie o tobie.
-O mnie?A dlaczegooo?
-Nie szukałaś czasem kogoś na wyjazd do domu?-zakpiła z niewiedzy Panny-Wiem-To-Wszystko-Granger
-No niby szukałam..
-No to załatwione!
-Ale co? -zapytałam ,lekko rozkojarzona
-No załatwiłam Ci partnera!
-Tak.. oh dziękuje! - i szybko rzuciłam się w objęcia Rudej przyjaciółki. - A tak właściwie.. to kim jest ten chłopak?
-Tak właściwie to nie wiem..
-JAK TO NIE WIESZ?!-wykrzyknęłam zdziwiona.
-No tak to.. ale Mionka! Nie martw się na pewno będzie okej!
-Tak jasne,jasne mam jechać z kimś kogo nie znam do DOMU ,DO RODZICÓW!Świetnie! A teraz idziemy spać! Jest 4 NA RANEM! Dobrze ,że się spakowałam!
-Dobranoc,Mionka.. i proszę nie gniewaj się.
-Wiesz nie gniewam się.Dziękuje.Rodzice byliby źli gdybym sama przyjechała. Dobranoc.


* * *
Wszystko leciało tak szybko..
Jakgdyby czas chciał bym zobaczyła z kim będę w MOIM domu.
W co ja się wpakowałam..
Ciekawe czy Ginny w ogóle powiedziała temu komuś ,że .. ,że jedzie do świata mugoli.
Stresowałam się.
Bardzo.
Po śniadaniu poszłam w umówione miejsce.
A mianowicie przed Wielką Salą.
Bardzo się denerwowałam.. właściwie nie wiedziałam kim jest ta osoba.. a raczej chłopak!
Eh..
Ta Ginny, Ginny...
Nagle usłyszałam czyjeś kroki.
Odwróciłam się a tam stał..





___________________________
No cześć!
Jestem już z nowiutkim rozdziałem!
Który.. znów jest słaby. :/
Ten rozdział dedykuje Astorii i Yśce:)
Hmm, wiem ,że miniaturka miała teraz być no ale jakoś tak wyszło.
Rozdział jest taki ,że... można się wszystkiego domyśleć!:/
Pozdrawiam, a już za nie długo dodaję pierwszą część miniaturki! :)
Nana.











czwartek, 6 lutego 2014

Zapowiedź miniaturki:)!

"Poświęcenie Matki pogodzi nawet los skłóconych kochanków"
Hermiona Jean Granger.
Prosta dziewczyna na której głowie było teraz wiele problemów.
Miała córkę.
Violet.
Była tak bardzo podobna do swojego Ojca..
Nie tylko z wyglądu.
Odziedziczyła po Nim ten specyficzny charakterek.
Czasami przypominała nawet swojego Ojca zza czasów Hogwartu.
Była silną, odważną 5-letnią dziewczynką z przeogromną mocą jak na swój wiek.
Zawsze dostawała to czego Chcę.
Lubiła dominować.
Zupełnie jak jej Ojciec.
Razem ze swoją córką szły same bacznie przez Świat.
Gdy nagle wystarczy.. jedna chwila by wszystko się zmieniło.
A wszystko się zmieni dzięki Matce Hermiony.
Która niespodziewanie zasłabnie i trafi do szpitala.
A tam Hermiona spotka kogoś o kim nie pomyślałaby nawet ,że mogłaby tam spotkać.
Ale Hermiona jeszcze nie wie.. ,że zwykłe zasłabnięcie doprowadzi do poważnej choroby.
Jednak.
Najgorszym nieszczęściem w tej całej historii jest to ,że nie tylko Matka młodej Gryfonki zachorowała.
Ktoś bardzo bliski sercu Hermiony...
Czy silna Hermiona Granger zdoła przejść przez te wszystkie nieszczęśliwe zdarzenia?
Wszystko przez jedną chorobę.
Być może nieuleczalną.


____________________________________
Witam ponownie!
Pojawiam się z zapowiedzią do mojej miniaturki która (być może) jeżeli
mi się uda to zostanie dodana dziś.
Będzie Ona podzielona na kilka części.
Nie wiem dokładnie ile.
Tak wiem.. tytuł jest dość długi.. no ale.
Przy okazji odświeżyłam play-listę na blogu:)
Kochani.. moja wena słabnie gdy jest tak mało komentarzy :c
+
Przepraszam ,jeżeli coś.. nie wyjdzie w tej miniaturce.
Bowiem jest to moja pierwsza miniaturka.
Pozdrawiam,Nana

PS:Zmieniłam nazwę.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 10 "Dylematy"

[NO TO KOGO JA MAM DO CHOLERY ZABRAĆ?]

Jak dobrze ,że dziś przychodzi do mnie na noc Ginny.
Muszę się w końcu wywiązać z obietnicy Diabła.
O Boże.
Jeszcze Malfoy..
Mam nadzieję ,że to przeżyje a teraz idę na obiad.
Bo jak to ja oczywiście na śniadanie zaspałam.
A z resztą.
Nie byłam jedyna.
Dziś
ubrałam
się jak zawsze w domu.
W zwykłą bluzę,jeansy,zegarek i oczywiście buty emu w których uwielbiałam chodzić.
Wychodząc z pokoju zerknęłam jeszcze tylko na drzwi mojego sąsiada, i poszłam.
W Wielkiej Sali było jak na Sobotę bardzo mało osób.
Jak gdyby nigdy nic usiadłam przy stole Gryffindoru i zaczęłam jeść zupę.
Mój spokojny obiad  przerwał wrzask,krzyk i oburzenie Ginevry Molly Weasley która wparowała niczym burza a za nią Złoty chłopiec inaczej - Harry Potter.
Gdy "przypadkiem" zerknęłam na stół Slytherinu ujrzałam tam zaspanego blondyna a przy nim prze szczęśliwego bruneta który był tą całą akcją tak podekscytowany ,że aż skakał z radości.

Gdy ten spojrzał na mnie wyszczerzył tylko te swoje zęby z zadowolenia.
Kiedy brunet skakał z radości arystokrata Malfoy zaczął walić się w czoło i mówić coś do siebie.
Na co brunet tylko prychnął.
Chwilę później przyszła do mnie Ginny która wyglądała na  równie podekscytowaną co Zabini mimo ,że przed chwilą pokłóciła się z Harrym.
No ale wszystkiego dowiem się dopiero na wieczór.
-Ginny ,wiesz ,że dziś..
-Tak.
-Ginny, co Ci..
-Kobieta zmienną jest.
-Ginevro Molly Weasley wytłumaczysz Mi o co Ci chodzi?- prychnęłam poddenerwowana.
-Później złotko. I się tak nie denerwuj bo złość piękności szkodzi a to raczej Ci później nie pomoże znaleźć chłopaka więc.. uważaj! - zakpiła Weasley'ówna.
-Weasley... nie przeginaj!
-Nie przesadzaj Mionka. -uśmiechnęła się Rudowłosa dziewczyna.
-No to ja idę po rzeczy i za godzinkę będę u Ciebie.
-W porządku.. ale czekaj. Za godzinkę? Myślałam ,że jesteś już spakowana.
-No bo jestem.-wypaliła.
-W takim razie czemu dopiero godzinkę?
-Wiesz.. bo ja ten, no ,ja no, muszę ,jeszcze no ten no załatwić coś wiesz.
-Ah tak? - zapytałam ruszając brwiami z złośliwym uśmieszkiem.
Długo się tak nie pouśmiechałam bo zaraz dostałam od rudej dziewuchy w głowę.
Na co niejakich dwóch Ślizgonów wybuchło śmiechem.
A ja oburzona ruszyłam do pokoju.
Kiedy dotarłam do obrazu zaczęłam się przyglądać starszemu Panu który uśmiechał się tak miło ,że aż nie można było się samemu nie uśmiechnąć.
-Dzień Dobry Hermiono.
-Dzień Dobry, skąd Pan wie jak się nazywam?-zapytałam zdziwiona.
-Oh,no jak można nie słyszeć o tak mądrej uczennicy!
-Dziękuje.. a tak właściwie to jak się Pan nazywa? - zapytała i speszona dodała - Jeżeli oczywiście można spytać..
-Ależ oczywiście Hermiono! Nazywam się Henryk.
-Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się ,że skądś Pana znam.
-Możliwe,kochanieńka. Wchodzisz?
-A tak. Serce..
-Nie musisz. Wiem kto powinien tu wejść a kto nie.

Nagle za plecami usłyszałam znajomy głos.
-Granger czyżby Ci brakowało przyjaciół i pozostało tylko rozmawiać już  z obrazami? - zakpił blondyn.
-Otóż to sam Draco Malfoy, witaj chłopcze.
-Znamy się? -zapytał zbity z tropu chłopak.
-Osobiście raczej nie,ale znałem twoich dziadków.
-Malfoy'ów czy Blacków?-zapytał mało zainteresowany chłopak.
-I tych i tych.
Młody Malfoy rozszerzył usta.
-Wszystkich?
-Tak,nie poznałem tylko Ciebie drogi chłopcze i dzieciaków z twojego roczniku.
-Jak to "dzieciaków z mojego rocznika"?
-No chodziło mi konkretniej o twojego przyjaciela Zabiniego, koleżankę Pansy i tę niezbyt miłą Greengrass.
Zaśmiałam się.
-Czyli Pan znał Syriusza Blacka?
-Oh, jak najbardziej! Przemiły chłopiec z niego był,a jaki rozrabiaka!
Twoja Ciotka go zabiła nieprawdaż?
Draco kiwnął głową ,a Hermiona spojrzała pocieszająco.
Ten chłopak w życiu wiele przeszedł,nie warto mu jeszcze dodawać tego co zrobiła jego Ciotka choć sama miała z nią niezbyt miłe wspomnienia.
-Przepraszam ,Henryku ale MY musimy już iść- powiedziała brązowooka.
Dopiero po chwili chłopak zrozumiał ,że dziewczyna powiedziała "MY"
Draco spojrzał na Hermionę z figlarnym uśmiechem i poruszył brwiami ,na co ta tylko przewróciła oczami i udała się do swojego pokoju.
Kiedy była już w swoim pokoju chciała usiąść i w spokoju poczytać książkę dopóki jej przyjaciółka się nie zjawi.
Niestety nie było jej to dane gdyż ktoś wszedł do niej do pokoju bez żadnego pukania czy jakiego kolwiek takiego gestu.
-Malfoy,nie nauczyli Cię w domu pukać?
-Chyba coś mi tam wspominali.
-Okej ,a teraz idź .
-Dlaczego?
-Dlatego ,że ja tak chcę.
-Oj ,Granger ,Granger .. Ja też chce wiele rzeczy no ale..
-Na prawdę? Myślałam ,że zawsze dostajesz to czego chcesz.
-Bo tak jest Granger.
-A więc?
-Nie zaczyna się zdania od więc.
-Dobra weź już idź co?
-Dlaczego ,nie mogę zostać?
-Bo Ginny przychodzi do mnie na noc.
-O to ja tymbardziej zostanę. - powiedział szczerząc zęby.
-Nie przeginaj chłopie.
Malfoy spojrzał na nią z miną słodkiego kotka.
Nie mogła mu tak po prostu odmówić.
-Dobra,ale jak Ginny przyjdzie to się masz zmywać tak jak gdyby Cię tu nie było. Zrozumiałeś?
-Tak jest proszę Pani - zakpił.
Przewróciłam oczami.
-Co czytasz?
-Nic co by Cię zainteresowało.
Chłopak bez niczego podszedł do małej gryfonki i zabrał jej książkę przeczytał tytuł "Romeo i Julia" po czym spojrzał na gryfonkę która niczym obombane dziecko siedziała z założonymi rekami na piersiach.
Chłopak zaczął się śmiać niepohamowanym śmiechem. 
W dodatku tym śmiechem który był rzadko spotykany a nawet w ogóle.
Gryfonka uśmiechnęła się sama do siebie.
Tą miłą chwilę przerwało pukanie do drzwi.
-Pa, Malfoy.
-Cześć ,Grangerr.
I już go nie było.
Nie zdążyłam podejść do drzwi bo moja Ruda przyjaciółka już drugi raz tego dnia wparowała jak burza.
-No cześć.- powiedziała szybko i natychmiast przytuliła Prefekt Naczelną Gryffindoru.
-Ginny, co się dzieje?
-Słuchaj, zerwałam z Harrym.-odpaliła i obydwie usiadły na mięciutkim dywanie Hermiony Granger ,po czym oparły się plecami o łóżko.
-Ah, to dlatego ta cała akcja w Wielkiej Sali.
-No i poznałam kogoś ,ale chyba nic z tego nie wyjdzie - mruknęła cicho pod nosem.
-Kogo?
-Wybacz mi, ale na razie nie mogę Ci powiedzieć. Dowiesz się w najbliższym czasie.
A teraz ty mów mi co się dzieje u Ciebie i dlaczego krążą plotki ,że spałaś i chodzisz  z Malfoy'em?
Zrobiłam się purpurowa.
Ginny podniosła brwi i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-To prawda?
-Nie.
-Czyli prawda.
-Mówię przecież ,że nie.
-W takim razie skąd te ploteczki, skrabie? - powiedziała z złośliwym uśmieszkiem.
-Bo wiesz...
I starsza gryfonka zaczęła jej opowiadać OD samego początku.
Pomijając sprawę Zabiniego.
Ruda, na całą tą historię wybuchnęła śmiechem i powiedziała
"A to ,żeście się dobrali.. trafiła kosa na kamień" i ponownie zaczęła się śmiać.
-Ginny musisz mi pomóc.
-W czym? - zapytała podejrzanie.
-Bo moi rodzice urządzają taką mini imprezę ,co nie?
-No i co w związku z tym?
-Z tym ,że kazali mi zabrać 'kolegę'.
Ruda o mało co się nie zadławiła kakaem  które, przed chwilą piła.
-No właśnie.W dodatku powiedzieli ,że nie ma mowy żebym zabrała Pottera, bądź Weasley'a bo chcą poznać jeszcze jakichś innych moich znajomych.
-No to skoro tak dobrze się teraz dogadujesz ze swoim sąsiadem to jego zaproś- wykrztusiła przez łzy.
Łzy ze śmiechu oczywiście.
-Weasley, nie zadzieraj ze mną. Ja Ci radzę. A po za tym on w domu mugoli? Chyba żartujesz.
-W sumie..
I nastała cisza.
Hermiona przez ten cały czas myślała kogo może zabrać do swojego domu, a spanikowała jeszcze bardziej gdy przypomniała sobie ,że to już za tydzień.
Nagle wpadł jej pomysł.
-Wiem! Wiem kogo zabiorę! - i nie miała tu na myśli ani Malfoya, ani Pottera ani też tego rudzielca Rona.
Chodziło jej o..
_____________________________

Cześć! Moja wena w końcu powróciła!:)
Przez ferie miałam takiego lenia ,że szok!:>
Obiecuję,ale to obiecuję ,że rozdział już niebawem
ponieważ mam mega wenę o.O ;d
Osobiście uważam ,że rozdział jest słaby i nudny.
No ale do Was należy opinia.
A tak po za tym, bardzo dziękuje za te 3.000 tyś wyświetleń!
Jesteście kochani.
Pozdrawiam,Nana.

wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 9

Zostałam brutalnie wyciągnięta z Wielkiej Sali.
Przecież ta ruda dziewucha prawie wyrwała mi rękę!
Eh..
-Ginny! Au! O co chodzi?
-O co chodzi? Może ty mi powiesz - prychnęła oburzona.
-Ale z czym!
-Ty już wiesz o co chodzi.
-Ginny.. natychmiast wytłumacz mi o co Ci chodzi.
-No jak to o co! O to ,że podoba Ci się Malfoy!
Gdybym miała w ustach picie.. teraz wylądowało by na mojej Rudej przyjaciółce.
A niech to szlag ,że jej to przyszło do głowy!
-HAHAHAHA Ale ,że jak?
-No tak!
-Nie masz czasem gorączki? Hmm?
-Nie sądzę. Dobra mniejsza o to przyjdziesz na jutrzejszy mecz?
-Nie wiem ,sama a po za tym ty nie grasz więc?
-Proszę. Pójdź ze mną. Mam pomysł .
-To znaczy?
-To znaczy ,że dowiesz się później Mionka.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale.
-Owszem jest!
Spojrzała na mnie sarkastycznie.
-Czy ten twój 'POMYSŁ' nie ma nic wspólnego z Harrym?
-To pa.
-Ale.. eh no pa.

                                                        *       *       *

Boże ,dlaczego mi to robisz?
Dlaczego nie możemy mieć nowego nauczyciela od Eliksirów..
Już za 43..a nie.. 40 sekund będzie Nas męczyć cholerny Snape.
*ding*
Już za o sekund.
Wspaniale.
O nie.
Nie siadam w pierwszej ławce!
Nie ma mowy!
Tak,tak ,żebym znów zaczęła kichać!
 Czy tu nie ma żadnego wolego miejsca?!
O jest..
O NIE.
NIE .
CO TO TO TO NIE!
-Zabini wynocha mi stąd.
-Hermiono nie wydaje mi się aby to miejsce było twoje.
Czyż ty nie siedzisz zawsze w PIERWSZEJ ławce? Czyżby nasz profesor Ci się naprzykrzył?
Albo może ty coś schrzaniłaś? - wszystko to mówił tak by wszyscy w klasie to  słyszeli prócz Snapa
W klasie było słychać jeszcze chichot tlenionego i nic po za tym.
-Nie Zabini.
-GRANGER! ZABINI! Siadać i nie gadać!
No nie.. mam siedzieć z Blaisem? Jakaż ciekawa będzie ta lekcja.
-Przepraszam ,to przez tego blond przydupasa.
Co?
-Ale o co Ci teraz chodzi?
-O to ,że Malfoy mnie przekupił.
-SŁUCHAM.
-No tak. Ma mi kupić trzy Ogniste , za to ,że Cię troszkę podenerwuję.
-Co za...
-Panno GRANGER a gdzie Pani  była zeszłej nocy? - spytał kpiąco Snape
-Jaa..ja.. ja..
-Ona była ze mną.- Odezwał się głos z końca sali.
Rozeszły się szepty zdziwienia i zdumienia.
-Była ze mną na patrolu.
-Tak ale później już nie  wiesz Malfoy co się z nią stało.
-Owszem wiem. Również była ze mną.
-Hahahah,chyba kpisz MALFOY. Hermiona nigdy by z tobą nigdzie nie poszła!-odezwał się już zburaczały ze złości Ron.
-WEASLEY A CIEBIE KTOŚ PYTAŁ O ZDANIE? - zapytał rozwścieczony Snape.
-A ty MALFOY NATYCHMIAST MASZ MI SIĘ WYTŁUMACZYĆ CO ROBIŁEŚ Z PANNĄ GRANGER.
-Spałem
-SŁUCHAM?-wykrzyknęłam równocześnie ze Snapem.
-Znaczy się nie ,że spaliśmy spaliśmy tylko ja nocowałem na kanapie a ona na moim łóżku.
-A DLACZEGO TAK?
-Ponieważ Hermionie na łóżku wylało się picie.
NA MERLINA! Jak on świetnie kłamie.
-Ale czy GRANGER nie mogła iść do jakiejś DZIEWCZYNY?
-Niestety,ale przyszliśmy z patrolu i było już późno.
-Granger ,czy tak właśnie było?
Spojrzałam ukradkiem na Malfoya który patrzył na mnie swoim zimnym spojrzeniem.
-Taakk..panie Profesorze..
-Coś mi się nie chce wierzyć ,że ty i pan Malfoy spaliście razem w łóżku.
-No to przykro mi Profesorze Snape ale taka jest prawdą no bo wie Pan tak robią pary.
-Jakie pary?!
-No wie Pan chłopak z dziewczyną..
Wybauszyłam oczy ,zrozumiałam do czego on dąży.
-Czy ja mam rozumieć ,że TY i GRANGER jesteście parą?!
Po klasie przeszedł szum,śmiechy i różne negatywne odgłosy.
-Dobrze pan zrozumiał panie profesorze.
Klasa ucichła.
Ja zrobiłam się nadzwyczajnie czerwona.
Snape dostawał szału.
A Malfoy spokojnie sobie stał.
Jak gdyby nigdy nic.

                                           *    *   *

Ktoś puka.
Nie otwieram.
Nie chcę.
Nikogo słyszeć.
Widzieć.
Nic.
Pustka.
Wtulona w poduszę z gorącym kakaem spokojnie zasnęłam.
Nie myśląc o niczym.

                                           *   *   *

Znów ten koszmar.
Ten sam facet.
Który mnie przeraża a zarazem powoduje na mojej twarzy ..uśmiech?
Boje się go.
Ale mam wrażenie ,że to ktoś bliski.
Nie wiem kto to i kim jest.

                                          *   *   *

Nad ranem wstałam jak gdyby nigdy nic.
No tak przecież dziś Sobota.
Jak dobrze.
Poszłam do łazienki i ku mojemu zdziwieniu nie spotkałam tam wrednego,chamskiego,głupiego,przebrzydłego,kłamiącego i brzydkiego blondyna.
Eh.. co ja mówię?
No bez przesady brzydki to on nie jest..
Ma ładne włosy..
I klatę..
A ZRESZTĄ.
Do dupy z nim !
Malutka sówka zastukała dzióbkiem w moje okno.
Sowa rodziców.
Prędko otworzyłam list i zaczęłam czytać.

                            
Kochana Hermiono!
Razem z twoim Tatą zamierzamy wyprawić imprezę z okazji imienin.
Będzie na niej Ciocia Annie ,Wujek John i ich syn Patrick.
Rozmawialiśmy już o tym z Profesor McGonagall i teraz czekamy tylko na twoją zgodę.
Imieniny odbędą się w Sobotę od 17:30
                                                          -Twoi na Zawsze Mama z Tatą.

Oooo. Margge'owie.
Świetnie.
Może trochę odpocznę w końcu od tej nauki.. i Malfoy'a.
Tak ,to dobry pomysł.

                               Kochani Rodzice!
                      Oczywiście ,że przyjdę.
                         Będę o punktualnie.
                                                - Wasza Hermiona

Jeszcze nie zdążyłam wysłać odpowiedzi a już przyleciała kolejna sowa.
Jak mniemam Alexi
Kolejny list od rodziców?
A może się rozmyślili?

                                         Hermiono!
Wybacz ,że jeszcze Ci zawracam głowę i ,że nawet jeszcze nie wysłałaś nam swojej
odpowiedzi ale jeżeli już zdecydujesz się przyjść na imieniny to bardzo prosimy abyś zabrała
jakiegoś bliskiego Ci 'kolegę' chcielibyśmy poznać kogoś po za Weasley'ami i Potterem.;)
                                                        -Ciekawi Rodzice 
ALE ,ŻE JAK?
Nie wierzę.
Jeszcze raz zaczęłam czytać.
"Wybacz ,że jeszcze raz..."
CO?!
Pff!
Ale niby kogo ja mam ze sobą zabrać?
Rona tak czy siak bym nie wzięła.
Harry? No nie chcą.
NO TO KOGO JA MAM DO CHOLERY ZABRAĆ?
___________________________________________________
Witam po długiej przerwie!
Przykro mi,że jakiś czas mnie tu nie było.. no ale muszę się
przyznać ,że nie wiedziałam ,że prowadzenie bloga będzie
tak trudne.
Nie ,nie przerywam pisania.
Po prostu będę rzadziej pisać posty.
I tyle.

Za rozdział możecie podziękować
 mojej koleżance Mai i jej kuzynce dzięki
którym ten rozdział jest już dziś.


                                              

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 8


      Zaczerwieniona wybiegłam z łazienki i dopiero po jakiejś chwili zdałam sobie co ON do mnie powiedział.

Nie myśląc co właściwie robię stanęłam na chwilę w miejscu po czym szybko zawróciłam do uśmiechniętego Ślizgona i dałam mu soczysty strzał w policzek. Podeszłam do bruneta skinęłam głową wypowiadając 'dzięki' i wyszłam tą samą drogą którą tu weszłam.

                                                        *    *    *

Szybkim machnięciem złapałem się za bolący policzek z grymasem na twarzy.
-Stary co ty jej zrobiłeś - parsknął zdezorientowany brunet.
-Prawiłem jej komplement.
-Hahahahahahahahaha CO? Hahaha ty szlamie? W dodatku Gryfonce! A to nowina.
-No.
-Boże to co ty jej powiedziałeś?
-Za dużo chcesz wiedzieć Blaise.. za dużo.
I wyszedłem.

                                                      *    *    *

Idąc po dość ciemnym tunelu szłam mocno wkurzona.
Słyszałam za sobą kroki .
Zapewne nijakiego blondyna.
Przyśpieszyłam tępa.
O nie. Co to to to nie.
Nie mam najmniejszego zamiaru go dziś spotkać.
Ani dziś ani jutro ani w najbliższym terminie.
Jeszcze czego!
Co on sobię myślał tak mnie obrażając!
Cholerni Ślizgoni!
Wyczołgałam się z tego okropnego tunelu i idąc przez Zakazany Las znów usłyszałam kroki.
Lecz w stu procentach byłam pewna ,że to nie Malfoy.
Te kroki były ciężkie jak gdyby stado koni kopnęło w drzewo.
-O cholibka! Mionka?
-O Boże Hagrid co ty tu robisz?-zapytałam z przerażeniem.
-Mioneczko to chyba ja ciebie o to powinienem spytać hehe.
-No tak, możemy pogadać o tym kiedy indziej? Hagridzie jak daleko stąd jest Zamek?
-Eeee jakieś dwadzieścia kroków stąd?
Odwróciłam się do tyłu.
No tak. Szłam w złą stronę.
Eh..
-Dziękuje Hagrdzie i do zobaczenia.
Idąc do Zamku oczywiście kilka razy musiałam się potknąć i jakoś za każdym razem niby 'wydawało mi się' ,że ktoś się śmieje.
Dupek.
Jeszcze jeden zakręt i o.
W Wielkiej Sali po raz pierwszy było tak głośno.
-Cześć Miona.
-O Witaj Harry.
-Jak Ci się spało w pokoju na przeciwko twojego wroga?
O Boże.
No tak!
Przecież przyszłam tak sobie w spódniczce w dodatku nie swojej!
O MÓJ BOŻE! Parkintson nie może mnie zobaczyć!
Szlag.
Oto jak wygląda moja sytuacja:
Już pierwszego dnia w Hogwarcie nie wróciłam do swojego prywatnego dormitorium 
obok mnie zamieszkuje mój wróg numer jeden którego również w nocy nie było bo był ze mną.
A dlaczego? Bo jest Prefektem tak jak ja.
A dlaczego nas nie było? 
Bo nie zwracaliśmy czasu na godzinę i później gonił nas duch Snape.
Czyż to nie zabawne?
A jeszcze później dowiedziałam się o zbudowanym tunelu do Pokoju Wspólnego Slytherinu.
A co było później? A to jeszcze bardziej zabawne.
Musiałam spać z Malfoy'em w jednym łóżku.
A w czym? W jego koszuli.
SAMEJ KOSZULI.
A później o 6 rano zbudził nas z piskiem dziewczynki Pan Zabini który to 
był bardzo podekscytowany tym ,że nic nie pamiętamy a nawet nic nie piliśmy .
ŚWIETNIE.
A potem weszła Pansy i zaczęła wypytywać Blaisa dla kogo pożyczył ubranie.
Później mój drogi Malfoy podglądał mnie gdy się przebierałam i nawet prawił mi WSPANIAŁY KOMPLEMENT taki wspaniały ,że aż później dostał w ryj.
Tak. 
WRĘCZ ŚWIETNIE ZAPOWIADA SIĘ DALSZY POBYT W HOGWARCIE.
Tylko.. jak ja się teraz wytłumaczę Ginny ,Harry'emu no i Ronowi?
UGH.
-Tak ,tak świetnie nawet Malfoy się trochę ogarnął - skłamałam.
NO TAK JASNE MALFOY SIĘ OGARNĄŁ. PEWNIE. LUDZIE WIERZCIE W CO CHCECIE ALE JAK KTOŚ WAM POWIE ,ŻE MALFOY SIĘ USPOKOIŁ ZE SWOIM ZBOCZENIEM LUB DOKUCZENIEM TO WYŚLIJCIE GO DO PSYCHIATRYKA! 
-Minka? Czemu jesteś cała czerwona? Może idź do Pani Pomfrey?
-Co? A nie ,nie po prostu myślę o czymś.
-O czym?
-O zabiciu Malfoya.
-Mówiłaś ,że nie dokuczał ci.
HAHAHAH JASNE. 
-Tak, Tak to po prostu moje codzienne plany na przyszłość.
-Ah. No tak. A teraz siadaj i coś zjedz.
Skinęłam głową i siadłam do stołu.
Nalałam sobie owsianki ale nawet nie zdążyłam zjeść łyżki bo dostałam 'liścik'.


                Na prawdę chcesz mnie zabić? ;c 
                        - Ten o którym marzysz.

BOŻE JA GO ZABIJĘ.
Marzyć? OWSZEM ALE MARZYĆ O NIM POD PIŁĄ ŁAŃCUCHOWĄ ALBO MOŻE PRZYWIĄZANEGO DO TORÓW GDZIE ZA JAKIŚ CZAS POCIĄG BY GO PRZEJECHAŁ.
Szlag mnie trafi już pierwszego dnia!
Wiem.
Wiem co go wkurzy.

Złapałam za pióro i zaczęłam pisać.

          Tak bardzo chciałabym zobaczyć jak Greengass się na ciebie rzuca.                 Nawet sama bym się poświęciła i przywiązałabym cię do krzesła.
                 Ciekawe co by z tobą zrobiła. Twoje życie w jej rękach.
                                                          -Ta której uwielbiasz prawić komplementy


Zwinnym ruchem odesłałam karteczkę krótkim zaklęciem i patrzyłam na twarz blondyna.
NO NIECH SIĘ WKURZY.
Oczywiście wyszło NIE po mojemu i blondyn zamiast się wkurzyć się mocno uśmiechnął.
Jak nigdy.
Znów zaczął coś bazgrać
Nagle karteczka wylądowała przed moim nosem

                            Miona czy ty nie za dużo o mnie myślisz? 
                                                                           - D.MWTF?
Jaka MIONA?!
Znów zaczęłam bazgrać.

                      Oj Malfoy ,ja? A czy to nie ty przypadkiem napisałeś przed chwilą
                       DO MNIE 'Miona'?
                                                                          - H.G

Wysłałam jednym machnięciem ręki pogniecioną karteczkę i patrzałam jak po raz pierwszy w
życiu twarz Dracona Malfoya robi się purpurowa.
Chłopak spojrzał na mnie.
Jego wzrok nie był podły ,czy chamski był.. raczej miły,ciepły.
-Ej Miona co ten Malfoy się tak na ciebie gapi?-wykrzyknął Dean z końca stołu Gryfonów.'
Nagle cała Wielka Sala ucichła.
Wszyscy spoglądali to na mnie to na platynowego blondyna.
Nawet nauczyciele patrzeli.
A my?
A my oboje byliśmy purpurowi.
Co było nie typowym zjawiskiem dla Blondyna.
Bo on NIGDY. Ale to nigdy nie był zaczerwieniony a co dopiero PURPUROWY.
Nagle ktoś wyciągnął mnie za rękę z Wielkiej Sali.
_______________________________________________
No hej!
Przepraszam ,że rozdziały tak rzadko no ale.. ;>
Eh. Szkoła i w ogóle.
Jak się podobał rozdział?:D
Jak myślicie kto wyciągnął Hermionę z WS?:)
CZEKAM NA KOMENTARZE KTÓRE MNIE BARDZO MOTYWUJĄ!:)
No i pozdrawiam Wszystkich którzy czekali na ten rozdział.<3
Pozdrawiam,Natalie:)


sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 7

[-Granger czy ty możesz powiedzieć mi o co w tym wszystkim chodzi?- wyjęknął Zabini.]

-Sama nie wiem.-wyjąkałam zmieszana.
-Draco?! Możesz mi to wytłumaczyć?!-krzyknął zrozpaczony.
Blondyn niezdarnie uniósł głowę z czupryną która stała na wszystkie strony świata.
-O co chodzi?-zapytał zmieszany z zachrypniętym głosem.
Rozejrzał się po pokoju i wystraszony zaczął krzyczeć.
-O NA NOS VOLDEMORTA ,GRANGER CO TY TU ROBISZ?!
-No właśnie nie do końca wiem.- mruknęłam.
-Czekaj ,czekaj.. jeżeli ci naobiecywałem ,że będziesz moją dziewczyną,narzeczoną czy kimkolwiek innym to nie byłem do końca świadomy o czym mówię.-wyrecytował niczym by go znał na pamięć.
-Boże.Mam nadzieję że ty.. ja.. MY niczego głupiego nie zrobiliśmy.

Nic nie pamiętam.
-No widzisz Granger jak się składa. Bo ja również niczego nie pamiętam.
Diabeł która godzina?
-Piąta trzydzieści.
-CO?! Spałem zaledwie godzinę a ty mnie budzisz?!
-Idioto a zdałeś sobie sprawę z tego ,że niby skąd miałem wiedzieć ,że spałeś
tylko godzinę? -zakpił brunet.
-No w sumie.. No dobra. A teraz musimy sobie coś wyjaśnić kilka spraw z wczorajszego wieczoru.To co pamiętasz na zmianę.
-Nic nie piłem.
-Mieliśmy dyżur.
-Chyba straciliśmy rachubę czasu.. -intensywnie myślałem.
Co było nienaturalnym zjawiskiem.
-Tak ,chyba tak a potem..
-Snape nas gonił-odpowiedzieliśmy równocześnie.
Zaśmialiśmy się.
-I chyba się wywaliliśmy.. -mruknął ciszej.
-
Tak ,chyba tak.. -wyszeptałam
-I co potem?-zapytał zachwycony historią Blaise.
-Żebyśmy to wiedzieli..-mruknęliśmy równocześnie.

O matulo.
Co ja tak właściwie robię?
Jestem w pokoju Blaisa Zabinego.
U Ślizgona.
U wroga.
Oj.
Szybko zerwałam się z łóżka i już miałam wybiec z pokoju kiedy ktoś złapał moją rękę.
Tym kimś był Blaise Zabini.

-Stój. Serio chcesz wyjść do zapełnionego Ślizgonami pokoju Wspólnego Slytherinu w dodatku w TYM stroju?
Spojrzałam na mój ubiór.
Rzeczywiście.. miał rację.
Byłam tylko w koszuli..
W koszuli Malfoya!
O Boże cóż ci naiwni Ślizgoni mogli by sobię pomyśleć!
-Ej! Nie wszyscy Ślizgoni są naiwni.
Spojrzałam na niego spode łba.
-Czy ja ci już nie mówiłam czegoś związanego z zaglądaniem do MOICH myśli?

-No właśnie nie za bardzo.Możesz mi to bardziej wytłumaczyć?-odezwał się z naciskiem na słowo 'wytłumaczyć'
-Jak ja ci zaraz wytłumaczę to będziesz miał powtórkę z trzeciej klasy-wywrzeszczałam.
-
Dobra.To ja wolę nie.- odpowiedział udając teatralnie jak się boi. 
-Dobra więc co teraz?
-Hm.. ciuchy? No problem. Idę do Pansy.
-Zabini?
-Mów mi Diabeł.
-A więc Diable.. czy możesz wziąść coś co nie odkrywa więcej niż zakrywa?
-Coś się zrobi- puścił do mnie oczko.
Uśmiechnęłam się.
Zostałam sam na sam z Malfoyem.
-Jak stąd wyjdę?
-Raczej my.
Spojrzałam na chłopaka pytająco.
-No co się tak patrzysz Granger! Przecież ja też tu nie mieszkam! Zapomniałaś? -zakpił.
-No w sumie. A wiec?
-Za dużo mówisz Granger, stanowczo za dużo.
-No ok. A teraz mi odpowiedz.
-No jak mamy wyjść jak nie tym cudownym wyjściem zbudowanym przez Zajebistego mnie i mniej Zajebistego Blaisa?
Ktoś wskoczył z oburzeniem w drzwi.
-Ej! To ja jestem tej bardziej zajebisty!-oburzył się brunet.
-Tak tak.. oczywiście Diable.. - mruknął blondyn.
-Hermiono?
Spojrzałam z podejrzeniem.
Jeszcze nigdy żaden Ślizgon nie nazwał mnie po imieniu.
-Tak?
-Masz. 

Brunet podał mi na ramię wszystkie ciuchy nie były takie złe gdyby..
-ZABINI DO CHOLERY CO TO JEST?-wydarłam się rozjuszona.
-Jak to co ,nie widzisz? Szpilki.-powiedział z wyszczerzoną gębą.

-Zabini nie przeginaj A TY CO SIĘ ŚMIEJESZ CO?!
-Co nasza Wszystko-Umiem-Granger-Ale-Nie-Umiem-Chodzić-W-Szpilkach?
-MALFOY! Nie przeginaj. A ty Zabini masz iść do Pansy po jakiekolwiek trampki albo choć baletki.. no nie mów ,że ona nie ma zwykłych BALETEK !
-Chyba coś tam miała.. 

-No to ruchy!
Ku mojemu zdziwieniu Blaise nie udał się najpierw do drzwi lecz szepnąć coś do Draco.
-Ykhym?
-Już idę ,idę.-mruknął brunet.
W pokoju zapadła cisza lecz po chwili wpadł zdyszany Blaise.
-HERMIONA ŁAP I SZYBKO DO ŁAZIENKI RAZEM Z DRACO MUSISZ SIE PRZEBRAĆ I MUSICIE IŚĆ PANSY TU IDZIE ! 

-COOO? -krzyknęliśmy obydwoje.
Stanęłam jak wryta ale to na nic bo zaraz pociągnął mnie Malfoy za rękę.
Szybkim lecz cichym ruchem otworzył drzwi od łazienki i wepchnął delikatnie. 

Zamknął zaklęciem drzwi i przyparł mnie do ściany.
Czułam na szyi jego ciepły oddech.
Podniósł ręką moją brodę po czym przyłożył palec do ust.

Nagle usłyszałam Pansy.
-Cześć Diable.
-Siemka.
-No to gdzie ta twoja dziunia której dałeś moje buty?
-Już poszła.A po za tym masz ich mnóstwo więc nie masz się o co gniewać!
-Oj dobra dobra chociaż mi powiedz z jakiego domu bo ze Slytherin

u na pewno nie jest.
-Skąd ta pewność?
-Bo zapewne cały Slytherin by huczał o tym z kim dziś...
-Skąd pewność ,że COŚ robiłem?
-Oj Blaise..Blaise... i ty i ja wiemy to.. no ale dobra.. Co się dzieje z Dra...?
I nic nie słyszeliśmy.
-Co do jasnej choler..
Przyłożyłam mu palec do ust.
-Cii.
-Dobra Granger nie ma czasu przebieraj się.
-ŻE CO?!
-No to i ciszej troszkę.
Spojrzałam na niego wrogo i zaczęłam oglądać ciuchy.. hmm jak na Blaisa i Pansy były całkiem nie złe.. jak dobrze ,że chociaż dał mi trampki.
No więc co my tu mamy.. czarne trampki,łańcuszek z sową,czarna bokserka,tusz i spódniczka.
SPÓDNICZKA?
Wybauszyłam oczy na co blondyn zachichotał.
-A ty co?!
-Nie mów ,że spódniczek też nie lubisz-zakpił.

-A właśnie ,że lubię!-skłamałam.
-Oj nie kłam Granger oboje wiemy ,że nie i właśnie dlatego o to poprosiłem Blaisa.-wypowiedział ostanie słowa po czym sam wybałuszył oczy i złapał się za usta.
-ŻE CO?
-No nie gniewaj się Granger ja tak dla żartu chciałem..-powiedział wystraszony
-Tak,tak no przecież ty nie chciałeś!-odpowiedziałam z sarkazmem.
-No widzisz..
-IDIOTO TO BYŁ SARKAZM.
-Aaa.-Dopiero teraz zrozumiał.
-Odwróć się.
-Co?
-ODWRÓĆ SIĘ.
Blondyn posłusznie się odwrócił,a ja w tym czasie stanęłam do niego również tyłem i zdjęłam koszulę blondyna.
Założyłam dane mi przez Blaisa ubrania. Cały zestaw komponował się całkiem całkiem.
-Możesz się odwrócić. I tak wiem ,że podglądałeś.
Blondyn uśmiechnął się lubieżnie.
Wychodząc blondyn złapał mnie za ramię i szepnął do ucha:
-Fajne cycki Granger.
____________________________________
Witam Wszystkich po dość długiej przerwie.
Nie wiem jak rozdział.
Wiem ,że jest bardzo krótki.
No i bynajmniej mnie w nim podobała się końcówka.
Teraz zapewne uważacie mnie za zboczeńca.. no cóż.
Następny rozdział będzie szybciej niż ten:)
Dziękuje za 1000 wejść <3.
+ Prowadzę od dziś nowego bloga co prawda
nie od początku no ale...:)
Zapraszam również na niego i na jego nową notkę

 której drugą połowę pisałam
ja a pierwszą moja wspólniczka - Yśka <3

http://dramione-amnesia.blogspot.com/

Macie pytania? Zadajcie je w komentarzu:)
Pozdrawiam ,Natalie. <3