[-Ty też niczego sobie- wymamrotałam jak w transie.]
Tyle emocji.
Tyle troski.
Tyle uczuć.
W jednym spojrzeniu.
W jednej chwili.
Dość długiej chwili.
Która właśnie została przerwana.
-Ja Wam dam! Wy głupie bachory!
Spacerować sobie po zamku w środku nocy!
Co to to nie! Gdzie wy jesteście?! I tak Was znajdę.-usłyszeli głos Snape-ducha.
Draco szybko wstał i jednym chwytem podciągnął dziewczynę za sobą.
Stała teraz mocno przyciśnięta do drzewa.
Tak by Snape ich nie zobaczył.
-Draco -zachichotałam.
Na co on też zachichotał dopóki nie zdaliśmy sobie oboje sprawy z tego co powiedziałam.
-Znaczy się.. Malfoy.
-Tak ,Granger.
Znów zachichotaliśmy ale tym razem głośniej.
-SŁYSZĘ WAS WY WREDNE DZIECIAKI! ZNAJDĘ WAS. -zagroził.
Nagle blondyn przyłożył mi swoją dłoń do mych ust a ciało przycisnął mocniej do drzewa.
To znaczyło tylko jedno.
Snape.
-Słuchaj mnie teraz bardzo uważnie.
Za 30 sekund wskoczysz mi na barana i pobiegniemy tajnym przejściem do Salonu Ślizgonów.
Gdzie niestety będziesz musiała nocować.
Kiwnęłam potwierdzająco głową.
-Teraz.
Szybko wskoczyłam chłopakowi na plecy i wciągu kilku sekund już biegliśmy w nieznajome mi miejsce.
Biegliśmy w stronę Zakazanego Lasu.
Zadrżałam.
Chłopak jest na prawdę wysportowany skoro biegnie ze mną na barana i to jeszcze po ciemku.
Właśnie.
Po ciemku.
Znów moje ciało przeszedł dreszcz.
-Słyszę Was!Nie uciekniecie mi! Ani mi się ważcie tam wchodzić!
Draco mimo gróźb,zakazów i krzyków nie słuchał swojego opiekuna,nauczyciela i chrzestnego w jednym.
Byliśmy już daleko od zamku.
Ku mojemu zdziwieniu blondyn wiedział w którą stronę ma biec.
A po za tym nigdy nie słyszałam by pokój wspólny Ślizgonów miał tajemne przejście! Ot co!
Byłam pewna ,że to była sprawka tego tu blondyna i jego przyjaciela Blaisa.
Nagle dotarliśmy do wielkiej skały która wyglądała jak jakaś królicza lub borsucza nora.
Nagle chłopak zrzucił mnie ze swoich pleców przez co właśnie miałam wylądować na brudnej ziemi.
Gdyby .
No właśnie "GDYBY"
Gdyby nie jeden blondwłosy Ślizgon który złapał mnie w pół i teraz byłam w jego ramionach.
Za dużo takich bliskich spotkań ze ślizgonem jak na jeden dzień.
Za dużo.
Stanowczo za dużo.
Nagle otrząsnęliśmy się z transu.
-Musisz tam wejść Granger.-mruknął chłopak patrząc wzrokiem na małą norę.
-A skąd mam wiedzieć ,że to nie jest jakiś spisek?-zapytałam podejrzanie.
-No właśnie nie będziesz wiedzieć jak nie wejdziesz. A zresztą jak chcesz to możesz tu zostać ja idę.
Miałam zostać.
Tutaj .
W Zakazanym Lesie.
Po ciemku.
Sama.
-Nie wiesz co ta ja się jednak skuszę na tą twoją propozycję.
Chłopak uśmiechnął się kpiąco.
-Czyżby Granger z Gryffindoru bała się ciemności? - powiedział podkreślając słowo "Gryffindoru".
-Nie skąd po prostu mi zimno.-skłamałam.
-Ach. Masz.- zdjął pośpiesznie bluzę po czym rzucił w moją stronę.
-Dzięki-wymamrotałam.
Bluza Ślizgona była ciutkę za duża wyolbrzymiając słowo "ciutkę".
No ale przynajmniej była ciepła i.. miała nieziemski zapach. Oczywiście jego perfum.
-Wchodź Granger.
Spojrzałam w dół i ujrzałam.. nic. Ciemność.
-Musisz zjechać na tyłku.
Usiadłam na zimnej ziemi i odepchnęłam się mocno zjeżdżając w dół.
Pisnęłam.
Nic nie widziałam. Otaczała mnie ciemność.
Naglę krzyknęłam jeszcze głośniej gdy ktoś złapał mnie od tyłu.
Nagle zdałam sobie sprawę ,że to jest oczywiście nikt inny tylko Malfoy.
Chłopak zaczął się szczerze śmiać.
Zmiażdżyłam go morderczym wzrokiem.
Momentalnie ten jego uśmieszek zszedł mu z twarzy.
I poszedł.
-Malfoy! Poczekaj.
Widziała tylko jego zarysy.
Chłopak stanął.
Podbiegłam co nie było dobrym pomysłem gdyż potknęłam się o korzeń.
Na co chłopak znów zaczął się śmiać.
Podał mi rękę.
Skorzystałam z jego pomocy i się podniosłam co chłopaka zdziwiło.
Lubiłam zaskakiwać.
No cóż taka już moja kobieca natura.
Chłopak złapał mnie w tali i pociągnął w nieznajomą stronę.
Wydawało mi się ,że schodziliśmy co raz niżej.
Nie wydawało lecz tak było.
A zdałam sobie z tego sprawę gdy ujrzałam na końcu 'tunelu' małe światełko.
Doszliśmy do tego 'światełka' które okazało się być zwykła pochodnią.
Obok niej stały ogromne drewniane drzwi.
Chłopak popchnął je mocno ,a zaraz za nimi było niewielkie ciemne pomieszczenie.
Weszli do niego a w nim znów ukazały się kolejny ,które tym razem popchnął z łatwością.
A tam znalazł się pokój Wspólny Ślizgonów.
Na szczęście nikogo w nim nie było.
Dziewczyna obawiała się gdzie może ją zaprowadzić i jakie mogą być tego konsekwencje.
Chłopak pociągnął ją za rękę w stronę pokoju Blaisa i niegdyś jego.
Nie pukając ani nie wołając po prostu wszedł sobie do pokoju niczym jakiś Król.
Miał szczęście ,że Blaise miał głęboki sen bo inaczej było by dość kiepsko.
-Słuchaj Granger. Nie mamy wyboru ,dziś jesteśmy skazani.
Musisz spać ze mną. - mruknął kiwając głową w stronę dwuosobowego łóżka.
-Dobra.
Teraz po pierwsze byłam mega śpiąca.
Po drugie nie miałam wyboru.
A po trzecie to przecież nie będę siedzieć do rana w głupim fotelu!
Teraz jest mi to na prawdę obojętne.
Chłopak zdjął swoją koszulkę przez co ujrzałam jego umięśniony tors.
Szczenka opadła mi z wrażenia.
-Granger zbierz szczenkę z podłogi. - zakpił.
Na co ja się otrząsnęłam.
Podszedł do szafy i wygrzebał z niej jakąś koszule i zrzucił nią w moją stronę.
-Przebież się.Przecież nie będziesz spać w ubraniu.
Weszłam do łazienki i niezdarnie zdjęłam z siebie spodnie i bluzkę po czym założyłam koszulę którą dał mi blondyn.
Jak dobrze ,że koszula była troszkę większa przez co sięgała mi do połowy ud.
Wyszłam z łazienki i szybko wskoczyłam do łóżka przykrywając się pod samą szyję.
Blondyn się zaśmiał.
Również wskoczył do łóżka i okrył się pościelą ale tak by było widać jego klatę.
Odwrócił się w jej stronę po czym rzucił:
-Dobranoc Granger.
-Dobranoc.. Malfoy.
I chwilę później już byłam w krainie Morfeusza.
-GRANGER?! -wykrzyczał zdumiony brunet.
-ZABINI?!
Rozejrzałam się obok siebie i zdałam sobię sprawę iż nie jestem w swojej sypialni.
W dodatku byłam w tulona w klatę Dracona Malfoya!
Czego jeszcze brakowało? Może tego ,że on trzymał swoją brodę na mojej głowie.
Z widoku innej osoby wyglądaliśmy jak stare kochające się małżeństwo.
Przerażało mnie to.
-Granger czy ty możesz powiedzieć mi o co w tym wszystkim chodzi?- wyjęknął Zabini.
__________________________________
Hej <3
Za wenę do tego rozdziału dziękuję
ale to bardzo dziękuje mojej kochanej Yśce
Jak się podoba rozdział?
Hmm.
Następny? Nie wiem kiedy.
Być może wtedy gdy Yśka już zaszantażuje mnie na śmierć.
Pozdrawiam, Nacia <3
poniedziałek, 14 października 2013
niedziela, 13 października 2013
Rozdział 5 "Gra w Quiditcha i ucieczka przed Snapem"
No pięknie!
Więc teraz mam dwie teorie.
Ta najprawdopodobniejsza czyli ,Snape ma o mnie mordercze myśli albo po prostu jestem przeziębiona.
Ale zapewne ta pierwsza jest prawdą.
Kichnęłam.
Cholerny Snape!
Malfoy się zaśmiał.
Spojrzałam na niego wrednym,złym ale pytającym wzrokiem.
-Czyżbyś myślała szlamciu ,że opiekun Slytheinu ma o tobie mordercze myśli? - zaśmiał się kpiąco.
-Co do..
Powstrzymałam się z trudem ,żeby znów nie powiedzieć tego słowa.
Ale tak w ogóle to skąd on do jasnej cholery wie..
Cholera. Znów.
No tak. Legilimencja.
-Jakim prawem ty przebrzydły i podły Ślizgonie grzebiesz w moich myślach! -krzyknęłam szeptem.
Zaśmiał się.
-Takim jakim ty wchodzisz mi do łazienki kiedy biorę prysznic.
Zaczerwieniłam się.
-Trzeba było się zamknąć!
-Zamknąłem się.. ale najwidoczniej użyłaś jakiegoś zaklęcia by mnie pooglądać .. nago. Trzeba było po prosić.Być może bym się zgodził za to samo w zamian..-zamruczał mi do ucha.
Przez tego Ślizgona najlepiej już na zawsze przybiorę czerwony odcień twarzy!
-Nie prawda! Dobrze wiesz ,że tego nie zrobiłam.
Zaśmiał się głośniej.
Ale nie zdążył nic powiedzieć ponieważ zadzwonił dzwonek a ja.. uciekłam.
Właściwie to wyparowałam.
Kiedy już oddaliłam się dość daleko od klasy eliksirów zwolniłam tępo.
I w ciszy udałam się do nieszczęsnej szatni od Quiditcha.
Co ten Malfoy sobie w ogóle myśli!
Że jest kurcze jakimś królewiczem i może mi do myśli zaglądać?!
Co to. To nie.
Może sobie jedynie pomarzyć ten wredny,chamski,arogancki Ślizgon!
Dobze wiedział ,że nie użyłam zaklęcia aby wejść podziwiać jego arystokratyczny tyłek!
Specjalnie to zrobił!
Jak dobrze ,że zobaczyłam tylko tył..
Przecież mógł zamknąć te głupi drzwi i nie czułabym się winna!
A może jemu właśnie o to chodziło?
O to ,żebym czuła się winna?
Jeżeli tak to mu się to udało!
Nie dość ,że mieszka za ścianą to jeszcze muszę dzielić z nim łazienkę!
Ugh.. głupia dziewczyno.
Gdy już dotarłam do szatni dziewcząt przeszedł mnie dreszcz.
Dreszcz strachu..
Nie lubię latać na miotle.
Co ja gadam.. ja na niej NIE UMIEM latać!
Przeprałam się w podstawowy strój i wyczekiwałam na resztę dziewczyn.
Jeden plus Quiditcha.
Mamy go z 6 klasami.
To znaczy z Ginny.
I dwa minusy.
Mamy je z chłopakami.
W dodatku ze Ślizgonkami i Ślizgonami.
Czyli z Malfoy'em.
Ekstra.
Kiedy wyszłyśmy z szatni na boisko Ślizgoni i Ślizgonki na nas czekali.
A zaraz za nimi stała pani Hooch.
-Witam wszystkich na pierwszej w tym roku lekcji latania!
Będziemy grali w Quiditcha w grupach mieszanych.
Wszyscy jęknęli.
-Bez jęków proszę!
No to może kapitanem jednym będzie Malfoy a drugim Potter?
Wysąpili z rzędu z grymasem na twarzy.
-No to może pierwszy Pan Potter.
-Ginny. -odpowiedział bez zastanowienia
-Panie Malfoy?
-Zabini.
I takim oto sposobem trafiłam do drużyny Malfoya.
-Granger! Wsiadaj na miotłę!
-Nie..
Blondyn podleciał do mnie w mgnieniu oka.
-Granger tylko mi nie mów ,że boisz się latać na miotle.
-Nie ja wcale..
-No to wsiadaj!
-Malfoy ja..
-Tak?
-Jabojesielatacnamiotleiniewsiadenaniazanicwzyciu.
-Co? - wybełkotał chłopak z rozbawienia.
-Jaa się boję latać na miotle i nie wsiądę na nią nigdy w życiu
-O mój Boże. Hermiona Granger czegoś nie umie!
-Malfoy..
-No nic. Będziesz musiała lecieć ze mną.-mruknął chłopak.
-ŻE CO?!
-No tak.Wsiadaj i nie gadaj Granger.Wiesz..zawsze mogę cię zrzucić.
-Boże dopomóż..
-Modlenie nic nie da Granger. Wsiadaj.
Wsiadłam za Malfoyem i złapałam go za tors jak gdyby był jakimś misiem którego miałabym nigdy nie puścić.
-Granger.. możesz troszkę bo nie mogę oddychać.. -zaśmiał się chłopak.
A ja pod wpływem tego zmniejszyłam troszkę uścisk.
Dopiero teraz zdałam sobię sprawę ,że przytulam się do Malfoya.
Do mojego wroga numer jeden.
No cóż. Takie okoliczności a nie inne. Jestem skazana.
Ginny patrzała na mnie zdumionym wzrokiem.
Harry był lekko zdezorientowany.. A Ron.. on był.. hm.. wkurzony?
Tak. To było lekkie określenie tego w jakim był stanie.
No cóż.
Malfoy chyba specjalnie ale robił wywroty do góry nogami latał w górę później nagle w dół. Chyba myślał ,że zwymotuje czy coś.
I miał rację.
Latanie nie jest na mój żołądek.
Gdyby nie to ,że skończył się mecz ,wygraliśmy i właśnie wylądowaliśmy.. to pewnie teraz bym się zwymiotowała na tego upiornego blondyna.
Za wygraną każdy z drużyny dostał po 10 punktów dla swojego domu.
Ja też.
Nie patrząc na nic szybko zeskoczyłam z miotły Malfoya i pobiegłam do szatni dziewcząt.
-Hej Miona.
-Hej Ginn.
-Czemu ty..
-Słuchaj Ginny nie miałam wyboru. Wiesz jaki jest Malfoy kazał mi grać i koniec .Dobrze wiesz ,że nie umiem i boje się latać więc byłam skazana.
-Dobrze już dobrze. Przecież było widać ,że nie chciałaś tam być.
-Dzięki ,że choć ty rozumiesz.. Ah. Zapomniałabym mogłabyś w Sobotę u mnie nocować?
-No pewnie a coś się stało?
-Musimy pogadać..
-Ok.
Po stresującym meczu udałam się na dalsze lekcje które.. minęły dość spokojnie.
Okazało się ,że dziś nie mamy Obrony Przed Czarną Magią ponieważ nowy Profesor się rozchorował.
No cóż.
Po lekcjach szybko udałam się do mojego dormitorium.
I na moje szczęście nikogo z moich towarzyszy mieszkalnych nie spotkałam.
I dobrze.
W dormitorium wskoczyłam na łóżko niczym pantera wyciągnęłam książkę mugolskiego autora i zaczęłam czytać.
Była to książka bardzo dobra. Książka "Romeo i Julia" była lepsza d tych całych książek Lockharta co przyznać musiał sam Draco Malfoy.
Wybiła 21.00
Czas się naszykować na patrol.
Mam godzinę..
Szybko wstąpiłam do łazienki i wzięłam prysznic.
Po prysznicu spojrzałam na zegarek 21:34
No dobra. Teraz się ubiorę.
Dziś postawiłam na coś z pazurem. To znaczy bluzka z dość niegrzecznym napisem ,bardzo obcisłe spodnie a do tego zwykłe czarne trampki i zwykła branzoletka.
21:54
Wychodząc zamknęłam drzwi i udałam się przed portret gdzie miał czekać a mnie Malfoy.
Jak się okazało on też był wcześniej.
-Hej-mruknął tylko.
-Cześć.
Szliśmy korytarzami w ciszy która nam nie przeszkadzała co było dość dziwne ,bo dla innych mogła się wydawać niezręczna dla nas nie była.
Przeszliśmy chyba cały Hogwart nie zwracając uwagi na godzinę.
-Która godzina? -zapytałam dość nie śmiało.
-Czekaj.
Chłopak spojrzał na zegarek i wybauszył oczy.
-3:23
-Malfoy.. mieliśmy skończyć o drugiej.. i jeszcze.. czy od 3 nie patroluje Snape?
-Osz ty w dupę!
Nagle usłyszeliśmy z daleka znajome odgłosy.
-Snape! O cholera!
-Uciekamy!
Biegliśmy dość szybko a tuż za nami Snape który groził ,że jak nas tylko złapie od razu dostaniemy szlaban na miesiąc!
-Granger! Szybciej!
-Już nie mogę!
Nagle moje nogi oderwały się od podłogi i to co zobaczyłam zdziwiło mnie,rozśmieszyło mnie i również lekko zdenerwowało.
-Co ty do cholery robisz głupku! Natychmiast mnie puść!-roześmiałam się na cały głos.
A śmiech jak każdy chyba wie jest dość zaraźliwy i teraz Draco Malfoy biegł niosąc mnie na rękach roześmiany w cały głos.
-Cicho być ! Snape za nami!- ale mimo jego poważniejszego głosu nadal się śmiałam.
On również długo nie został poważny bo po chwili roześmiał się w głos.
-Ej musimy wyjść z zamku.Inaczej czeka nas szlaban.
-Dobra! Byle daleko od Snape! -krzyknęłam roześmiana.
Wybiegliśmy na zewnątrz i jak się okazało nie było wcale tak ciepło.
Gdyby nie to ,że byłam w ramionach Draco to zamarzłabym chyba na śmierć.
Nagle Malfoy natchnął się na jakiś korzeń przez co wylądował na mnie.
Leżeliśmy tak dość długo nie wiem czy godzinę,dzień,miesiąc czy też może rok.Nie interesowało nas to. Najważniejsze ,że byłam tam ja.
Ja i on.
My.
Przez ten cały czas patrzeliśmy sobie w oczy.
-Masz ładne oczy- wybełkotał Malfoy.
-Ty też niczego sobie- wymamrotałam jak w transie.
Więc teraz mam dwie teorie.
Ta najprawdopodobniejsza czyli ,Snape ma o mnie mordercze myśli albo po prostu jestem przeziębiona.
Ale zapewne ta pierwsza jest prawdą.
Kichnęłam.
Cholerny Snape!
Malfoy się zaśmiał.
Spojrzałam na niego wrednym,złym ale pytającym wzrokiem.
-Czyżbyś myślała szlamciu ,że opiekun Slytheinu ma o tobie mordercze myśli? - zaśmiał się kpiąco.
-Co do..
Powstrzymałam się z trudem ,żeby znów nie powiedzieć tego słowa.
Ale tak w ogóle to skąd on do jasnej cholery wie..
Cholera. Znów.
No tak. Legilimencja.
-Jakim prawem ty przebrzydły i podły Ślizgonie grzebiesz w moich myślach! -krzyknęłam szeptem.
Zaśmiał się.
-Takim jakim ty wchodzisz mi do łazienki kiedy biorę prysznic.
Zaczerwieniłam się.
-Trzeba było się zamknąć!
-Zamknąłem się.. ale najwidoczniej użyłaś jakiegoś zaklęcia by mnie pooglądać .. nago. Trzeba było po prosić.Być może bym się zgodził za to samo w zamian..-zamruczał mi do ucha.
Przez tego Ślizgona najlepiej już na zawsze przybiorę czerwony odcień twarzy!
-Nie prawda! Dobrze wiesz ,że tego nie zrobiłam.
Zaśmiał się głośniej.
Ale nie zdążył nic powiedzieć ponieważ zadzwonił dzwonek a ja.. uciekłam.
Właściwie to wyparowałam.
Kiedy już oddaliłam się dość daleko od klasy eliksirów zwolniłam tępo.
I w ciszy udałam się do nieszczęsnej szatni od Quiditcha.
Co ten Malfoy sobie w ogóle myśli!
Że jest kurcze jakimś królewiczem i może mi do myśli zaglądać?!
Co to. To nie.
Może sobie jedynie pomarzyć ten wredny,chamski,arogancki Ślizgon!
Dobze wiedział ,że nie użyłam zaklęcia aby wejść podziwiać jego arystokratyczny tyłek!
Specjalnie to zrobił!
Jak dobrze ,że zobaczyłam tylko tył..
Przecież mógł zamknąć te głupi drzwi i nie czułabym się winna!
A może jemu właśnie o to chodziło?
O to ,żebym czuła się winna?
Jeżeli tak to mu się to udało!
Nie dość ,że mieszka za ścianą to jeszcze muszę dzielić z nim łazienkę!
Ugh.. głupia dziewczyno.
Gdy już dotarłam do szatni dziewcząt przeszedł mnie dreszcz.
Dreszcz strachu..
Nie lubię latać na miotle.
Co ja gadam.. ja na niej NIE UMIEM latać!
Przeprałam się w podstawowy strój i wyczekiwałam na resztę dziewczyn.
Jeden plus Quiditcha.
Mamy go z 6 klasami.
To znaczy z Ginny.
I dwa minusy.
Mamy je z chłopakami.
W dodatku ze Ślizgonkami i Ślizgonami.
Czyli z Malfoy'em.
Ekstra.
Kiedy wyszłyśmy z szatni na boisko Ślizgoni i Ślizgonki na nas czekali.
A zaraz za nimi stała pani Hooch.
-Witam wszystkich na pierwszej w tym roku lekcji latania!
Będziemy grali w Quiditcha w grupach mieszanych.
Wszyscy jęknęli.
-Bez jęków proszę!
No to może kapitanem jednym będzie Malfoy a drugim Potter?
Wysąpili z rzędu z grymasem na twarzy.
-No to może pierwszy Pan Potter.
-Ginny. -odpowiedział bez zastanowienia
-Panie Malfoy?
-Zabini.
I takim oto sposobem trafiłam do drużyny Malfoya.
-Granger! Wsiadaj na miotłę!
-Nie..
Blondyn podleciał do mnie w mgnieniu oka.
-Granger tylko mi nie mów ,że boisz się latać na miotle.
-Nie ja wcale..
-No to wsiadaj!
-Malfoy ja..
-Tak?
-Jabojesielatacnamiotleiniewsiadenaniazanicwzyciu.
-Co? - wybełkotał chłopak z rozbawienia.
-Jaa się boję latać na miotle i nie wsiądę na nią nigdy w życiu
-O mój Boże. Hermiona Granger czegoś nie umie!
-Malfoy..
-No nic. Będziesz musiała lecieć ze mną.-mruknął chłopak.
-ŻE CO?!
-No tak.Wsiadaj i nie gadaj Granger.Wiesz..zawsze mogę cię zrzucić.
-Boże dopomóż..
-Modlenie nic nie da Granger. Wsiadaj.
Wsiadłam za Malfoyem i złapałam go za tors jak gdyby był jakimś misiem którego miałabym nigdy nie puścić.
-Granger.. możesz troszkę bo nie mogę oddychać.. -zaśmiał się chłopak.
A ja pod wpływem tego zmniejszyłam troszkę uścisk.
Dopiero teraz zdałam sobię sprawę ,że przytulam się do Malfoya.
Do mojego wroga numer jeden.
No cóż. Takie okoliczności a nie inne. Jestem skazana.
Ginny patrzała na mnie zdumionym wzrokiem.
Harry był lekko zdezorientowany.. A Ron.. on był.. hm.. wkurzony?
Tak. To było lekkie określenie tego w jakim był stanie.
No cóż.
Malfoy chyba specjalnie ale robił wywroty do góry nogami latał w górę później nagle w dół. Chyba myślał ,że zwymotuje czy coś.
I miał rację.
Latanie nie jest na mój żołądek.
Gdyby nie to ,że skończył się mecz ,wygraliśmy i właśnie wylądowaliśmy.. to pewnie teraz bym się zwymiotowała na tego upiornego blondyna.
Za wygraną każdy z drużyny dostał po 10 punktów dla swojego domu.
Ja też.
Nie patrząc na nic szybko zeskoczyłam z miotły Malfoya i pobiegłam do szatni dziewcząt.
-Hej Miona.
-Hej Ginn.
-Czemu ty..
-Słuchaj Ginny nie miałam wyboru. Wiesz jaki jest Malfoy kazał mi grać i koniec .Dobrze wiesz ,że nie umiem i boje się latać więc byłam skazana.
-Dobrze już dobrze. Przecież było widać ,że nie chciałaś tam być.
-Dzięki ,że choć ty rozumiesz.. Ah. Zapomniałabym mogłabyś w Sobotę u mnie nocować?
-No pewnie a coś się stało?
-Musimy pogadać..
-Ok.
Po stresującym meczu udałam się na dalsze lekcje które.. minęły dość spokojnie.
Okazało się ,że dziś nie mamy Obrony Przed Czarną Magią ponieważ nowy Profesor się rozchorował.
No cóż.
Po lekcjach szybko udałam się do mojego dormitorium.
I na moje szczęście nikogo z moich towarzyszy mieszkalnych nie spotkałam.
I dobrze.
W dormitorium wskoczyłam na łóżko niczym pantera wyciągnęłam książkę mugolskiego autora i zaczęłam czytać.
Była to książka bardzo dobra. Książka "Romeo i Julia" była lepsza d tych całych książek Lockharta co przyznać musiał sam Draco Malfoy.
Wybiła 21.00
Czas się naszykować na patrol.
Mam godzinę..
Szybko wstąpiłam do łazienki i wzięłam prysznic.
Po prysznicu spojrzałam na zegarek 21:34
No dobra. Teraz się ubiorę.
Dziś postawiłam na coś z pazurem. To znaczy bluzka z dość niegrzecznym napisem ,bardzo obcisłe spodnie a do tego zwykłe czarne trampki i zwykła branzoletka.
21:54
Wychodząc zamknęłam drzwi i udałam się przed portret gdzie miał czekać a mnie Malfoy.
Jak się okazało on też był wcześniej.
-Hej-mruknął tylko.
-Cześć.
Szliśmy korytarzami w ciszy która nam nie przeszkadzała co było dość dziwne ,bo dla innych mogła się wydawać niezręczna dla nas nie była.
Przeszliśmy chyba cały Hogwart nie zwracając uwagi na godzinę.
-Która godzina? -zapytałam dość nie śmiało.
-Czekaj.
Chłopak spojrzał na zegarek i wybauszył oczy.
-3:23
-Malfoy.. mieliśmy skończyć o drugiej.. i jeszcze.. czy od 3 nie patroluje Snape?
-Osz ty w dupę!
Nagle usłyszeliśmy z daleka znajome odgłosy.
-Snape! O cholera!
-Uciekamy!
Biegliśmy dość szybko a tuż za nami Snape który groził ,że jak nas tylko złapie od razu dostaniemy szlaban na miesiąc!
-Granger! Szybciej!
-Już nie mogę!
Nagle moje nogi oderwały się od podłogi i to co zobaczyłam zdziwiło mnie,rozśmieszyło mnie i również lekko zdenerwowało.
-Co ty do cholery robisz głupku! Natychmiast mnie puść!-roześmiałam się na cały głos.
A śmiech jak każdy chyba wie jest dość zaraźliwy i teraz Draco Malfoy biegł niosąc mnie na rękach roześmiany w cały głos.
-Cicho być ! Snape za nami!- ale mimo jego poważniejszego głosu nadal się śmiałam.
On również długo nie został poważny bo po chwili roześmiał się w głos.
-Ej musimy wyjść z zamku.Inaczej czeka nas szlaban.
-Dobra! Byle daleko od Snape! -krzyknęłam roześmiana.
Wybiegliśmy na zewnątrz i jak się okazało nie było wcale tak ciepło.
Gdyby nie to ,że byłam w ramionach Draco to zamarzłabym chyba na śmierć.
Nagle Malfoy natchnął się na jakiś korzeń przez co wylądował na mnie.
Leżeliśmy tak dość długo nie wiem czy godzinę,dzień,miesiąc czy też może rok.Nie interesowało nas to. Najważniejsze ,że byłam tam ja.
Ja i on.
My.
Przez ten cały czas patrzeliśmy sobie w oczy.
-Masz ładne oczy- wybełkotał Malfoy.
-Ty też niczego sobie- wymamrotałam jak w transie.
sobota, 12 października 2013
Rozdział 4 ."Wstyd i rumieńce. Nieprzyjemne spotkanie w łazience."
[-JAK TO JEDNO DORMITORIUM?! -wszyscy wrzasnęli równo.]
-Ależ proszę nie krzyczeć moi drodzy. Jestem pewna że cały Hogwart Was usłyszał.
-Pani Profesor ale jak to JEDNO dormitorium? - zapytałam zszokowana.
-Tak to Panno Granger.
-I że niby MY WSZYSCY mamy mieć jeden pokój? To ma być ten super ekstra pokój Prefektów?! -wrzasnął Malfoy.
-Ton niżej, Panie Malfoy. Ależ oczywiście ,że nie moi drodzy!- powiedziała z uśmiechem Dyrektorka
Wszyscy wypuścili spokojniej powietrze.
-Będziecie mieć każde osobny pokój,wspólny salon no i łazienki mniej więcej też wspólne.
-Jak to mniej więcej Pani Profesor-zapytała Cho.
-Panno Chang. Panienka będzie mieć łazienkę razem z Panienką Lovegood i Panem Simpsonem.
-Ale ,że jak?! -wrzasnęli troje.
-A tak. A Panienka Granger i Panicz Malfoy razem.
-MAM DZIELIĆ ŁAZIENKĘ Z TĄ SZLAMĄ?!
-MAM DZIELIĆ ŁAZIENKĘ Z TYM ŚMIERCIOŻERCĄ?! - wrzasnęli oboje.
-Gryffindor i Slytherin traci po 10 punktów za niestosowne wyzwiska.
-A teraz za mną. Udamy się do Waszego dormitorium.
Szliśmy jak gdyby w labiryncie.
Najpierw schodami w dół ,później prosto ,w lewo,znowu prosto ,później w prawo,w górę ,w lewo ,w górę ,w prawo i zatrzymali się pod obrazem sympatycznie uśmiechającego się staruszka.
Kojarzyła go.
Ale skąd? Tego nie wiem.
-Serce Hogwartu. - powiedziała Dyrektorka do obrazu ,który natychmiast się otworzył.
Hermiona stała jako pierwsza z ich piątki.
Dyrektorka pokazała ręką by szła pierwsza ,a ta nieśmiało ruszyła.
Na przeciwko siebie ujrzała przeogromną biblioteczkę ,która od razu poprawiła jej humor. Po jej prawej stronie ujrzała duży kominek w którym już palił się ogień dość dużą kanapę na której bez problemu zmieścili by się w piątkę ,a za kanapą bliżej Hermiony był szklany stolik.Ku jej zdziwieniu ujrzała też barek w ścianie zapełniony różnymi napojami alkoholowymi.
-Ah! Zapomniałabym.Jest tu też barek.. i proszę Was o to by był mądrze i z umiarem używany. Znów spojrzała na Malfoya.
-Panno Granger i Panie Malfoy wy sypialnie macie od lewej a Wy od prawej. Drzwi do pokojów są oznaczone waszymi inicjałami.Jakieś pytania? W takim razie Dobranoc.
I wyszła.
Miałam straszną ochotę podejść i pooglądać książki ale dałam sobie spokój z tym pragnieniem ponieważ Malfoy zapewne znów by mnie wyśmiał. Dupek.
Szybkim krokiem złapałam za klamkę od drzwi prowadzących do mojej sypialni i tego dupka ale tam zauważyłam tylko schody. I to w górę! Szlag.
Wdrapałam się na szczyt po przez 'nasz' korytarz i ujrzałam dwie pary drzwi.
Jedne po lewej drugie po prawej.
Na tych po lewej widniały inicjały: "D.M"
A na tych po prawej: "H.G"
Usłyszałam na dole otwierające się drzwi ze strachem ,że potkam blondyna szybko wkroczyłam do mojego pokoju nie było to dla mnie nowiną ,że był w barwach Gryffindoru.
Mimo ,że była Gryfonką.. to zawsze lubiła też kolor zielony.. no cóż. Gustów się nie wybiera.
A teraz idę do łazienki.
Dobrze ,że McGonagall tylko żartowała.
Wpadłam do łazienki i mnie zatkało.
Po drugiej stronie drzwi ujrzałam Malfoy'a.
-JA MYŚLAŁEM ,ŻE ONA ŻARTUJE! -wykrzyknął do siebie niczym psychopata.
-Merlinie,powiedz ,że to żart. - jęknęłam do siebie na tyle głośno by mój 'współlokator łazienki' to usłyszał.
-Czuje ,że to będzie dziwny rok Granger.. -mruknął chłopak.
-Dobra.. mam pomysł.
-W takim razie zamieniam się w słuch.
-Jeżeli ty będziesz się kąpał,załatwiał czy cokolwiek innego to będziesz zamykał drzwi od mojej strony. A jeżeli ja to od twojej strony
-Ok - mruknął po czym wyszedł.
Zamknęłam drzwi od strony Malfoya i od mojej również.. tak dla bezpieczeństwa. Wzięłam szybki i zimny prysznic. Umyłam zęby ,przebrałam się w piżamę.
Opadłam na łóżko i już po chwili byłam w krainie Morfeusza.
Obudziłam się ani za wcześnie ani za późno.
Tak.. akurat.
Zabrałam potrzebne ciuchy i wyruszyłam do łazienki.
Przed drzwiami przetarłam zaspane oczy i pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka.
Spojrzałam w stronę prysznica.. w którym.. był Malfoy.
Ujrzałam jego zgrabny tyłek i gładkie plecy.
Czerwona jak burak wybiegłam z łazienki jak burza.
-CHOLERA! Malfoy! - krzyknęłam.
Ubrałam się i już po 5 minutach byłam gotowa.
Udałam się do łazienki tylko ,że tym razem zapukałam.
Nikt nie odpowiedział.
Gdy weszłam do toalety mimo ,że miałam tylko umyć twarzy i zrobić lekki makijaż to zamknęłam drzwi z dwóch stron. Choć bardziej zagrażała mi strona od blondyna to wolałam dmuchać na zimne i zamknąć się z obu.
Idąc do Wielkiej Sali modliłam się by nie spotkać blondyna.
A jednak! Ktoś tam mnie wysłuchał i go nie spotkałam.
Kiedy weszłam do Wielkiej Sali wpierw spojrzałam na niejaki stół Ślizgonów.
Ale nie zobaczyłam tam osoby której szukałam więc udałam się do jedzącej owsiankę Ginny.
Przywitałam ją wesołym "Cześć"
i siadłam tak by widzieć stół Ślizgonów i wejście do Wielkiej Sali.
Siedziałyśmy w ciszy.
Znów spojrzałam na stół węża ale nadal tlenionego nie było.
Irytowało mnie to.
Nałożyłam sobie na talerz owsiankę i zaczęłam jeść ,kiedy nagle do Wielkiej Sali weszła platynowa czupryna.Chłopak od razu wyszukał mnie wzrokiem i spojrzał z łobuzim uśmiechem ,który tak bardzo lubiłam.
Zrobiłam się cała czerwona na twarzy.
Niestety zauważyła to moja Ruda przyjaciółka i spojrzała pytającym wzrokiem.
Jeszcze bardziej zczerwieniałam.
Czemu do jasnej cholery to musiałam być ja?!
Gdy spojrzałam w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał blondyn już go tam nie było.
Przeleciałam cały stół Węża ale tam też nigdzie nie było widać jego platynowej czupryny.
Nagle poczułam na szyi czyjś oddech.
Zamarłam.
Szybko odwróciłam głowę lecz to nie był dobry ruch.
Teraz prawie ,że stykaliśmy się nosami.
Lecz nie to było ważne.
Ważne było to ,że zatopiłam się w jego stalowych oczach.
Trwało to kilkanaście minut. A może godzin?
Mimo swojego podłego charakteru muszę przyznać ,że oczy ma na prawdę ładne.
I nie ma co się o to kłócić.
Taka prawda. I tyle.
Ocknęłam się i patrząc co ja wyprawiam odwróciłam głowę w stronę.. Rudej.
Która niestety miała na twarzy minę zbitą stropu.
A zresztą.. O MATKO.
CAŁA Wielka Sala na nas patrzy!
Co też te pół główki sobie teraz o mnie myślą!
A raczej.. o NAS.
Nagle usłyszałam cichy szept przy swoim uchu:
-Wiesz Granger.. Nie ładnie tak podglądać kogoś w łazience.. albo nie. To jednak dobry pomysł.. Też sobie zajrzę do ciebie kotek. - wyszeptał.
Mój odcień twarzy przypominał teraz pomidora.
Odwróciłam się do niego i spiorunowałam go wzrokiem.
Na co on tylko się zaśmiał.. lecz.. to nie był zwykły śmiech.
Po raz pierwszy w życiu usłyszała prawdziwy ,szczery śmiech Draco Malfoy.
To na prawdę był przyjemny dźwięk. Bynajmniej dla mych uszu.
Chłopak gdy tylko zorientował się ,że za bardzo go poniosło przestał się śmiać.
I poszedł.
Teraz siedział przy swoim stole,na przeciwko mnie jedząc tosty.
Ja również zaczęłam jeść swoją nieskończoną owsiankę, niestety nie obyło się od spoglądania na blondyna.
Ku mojemu zdziwieniu blondyn również spoglądał na mnie ,co mnie tylko przyprawiało o rumieńce.
Gdy zauważał ,że ja zauważałam iż on na mnie spogląda od razu odwracał wzrok.
Po skończeniu owsianki złapałam Gin za dłoń i pociągnęłam w stronę wyjścia z Wielkiej Sali .
Przez całą drogę do wyjścia czułam na sobie wzrok innych i także niejakiego Ślizgona.
Już ja mu dam za tą scenkę w Wielkiej Sali!
Po pamięta mnie ten upierdliwy Ślizgon!
Byłam wkurzona.
Wkurzona?
To mało powiedziane. Ja wręcz kipiałam złością.
Co też on sobie myślał!
Głupi,przebrzydły,hamski,nietolerancyjny,wredny,sarkastyczny,niemiły,podły Ślizgon!
A zresztą koniec myślenia o NIM.
I właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę jak dużo myślę o Malfoy'u.
UGH!
-Ginny? Co masz pierwsze?
-Zielarstwo.
Jaki fart! Ja mam te cholerne eliksiry! A z kim? Ze Snape'm duchem!
No świetnie! Po prostu perfekcyjnie!
Jest jeszcze gorszy i wredniejszy niż przed śmiercią - prychnęłam.
-Wy to zawsze macie takie szczęście.Co roku macie pierwsze lekcje ze Snapem.-zaśmiała się Ginny.
-I z czego się śmiejesz? Może za rok też Ci się trafi.
Rudowłosa zbladła.
-Przepraszam-wydukała i po chwili przerodziło się to w wybuch śmiechu obu dziewczyn.
-Która godzina?
-O cholera! Za 4 minuty mamy lekcje!-wykrzyczała Ruda.
-O shit! To ja zmykam! Do zobaczenia!- wykrzyczałam z oddali .
Szlag!
Na pewno się spóźnie. Nie dość ,że ze Snapem to jeszcze jest to pierwsza lekcja!
Biegłam korytarzem jeszcze tylko schody i już jestem..
Nagle zderzyłam się z czymś dość twardym.
Nie.
To był raczej ktoś.
Wylądowałam pod kimś.
Spojrzałam do góry.
Cholera. Malfoy.
Czy to nie mógł być ktokolwiek inny?
Boże dlaczego mi to robisz!
-Cholera znów ty?
-Też się cieszę ,że cię widzę Granger.
Szybkim ruchem się podniósł i podał mi rękę.
Nie skorzystałam.
Podniosłam się o własnych siłach.
-Ach ,no tak. Wy Gryfoni i wasza duma -zamruczał pod nosem.
Spojrzałam na zegarek.
Minuta.
Zaczęłam biec a za mną blondyn.
Wpadliśmy do klasy i oboje patrzeliśmy z przerażeniem na Snape ducha.
-Witam. Miło ,że w końcu zaszczyciliście Nas swoją obecnością Panie Malfoy i Panno Granger.
-Panie Profesorze był powód dla którego się spóźniliśmy.-wykrztusił Malfoy.
-Słucham?
-Dyrektor McGonagall zatrzymała nas w sprawie Prefektów.
-Dobrze. Siadać. - zagrzmiał.
Wzrokiem szukałam jakiegoś wolnego miejsca przy jakimś znajomym lecz takowego nie znalazłam.
Była jedynie pusta ławka w której byłam skazana siedzieć z Malfoy'em.
CAŁY SEMESTR.
Jęknęłam z przerażenia.
Widać mój towarzysz również nie był tym zachwycony bo minę miał jakby go właśnie kopnął Hipogryf.
Snape zaczął coś gadać jacy my jesteśmy nie wychowani (to znaczy Gryfoni,bo Ślizgoni to anioły nieprawdaż?)
Spojrzałam na małą karteczkę na której miałam plan lekcji.
Poniedziałek
1.Eliksiry
2.Quiditch.
3.Transmutacja
4.Transmutacja
5.Obrona Przed Czarną Magią
O nie.
Najgorsza lekcja w życiu.
Quiditch.
Przeszedł mnie dreszcz.
Malfoy spojrzał na mnie pytająco.
Zrobiło mi się zimno.
Czytałam gdzieś ,że jeżeli jest się w pobliżu jakiegoś ducha i ma on złe lub mordercze myśli o tobie to masz drgawki i tego typu rzeczy.
Cholerny Snape.Ostatnio jestem cholerykiem.
Kichnęłam.
No pięknie.
_____________________
Witam Was po długiej przerwie.
Mam nadzieje ,że rozdział się podobał i jest dość długi.
Nie wiem kiedy next. bo mam teraz mega dużo nauki. ;o
I jak zawsze.. Co Wam się najbardziej podobało? :D
+ Bardzo dziękuje za takie MEGA DŁUGIE komentarze! <3
A i jest tam ,że na dole jest zdj. dormitorium. A więc zdj.
Dormitorium dodam w niedzielę .
Pozdrawiam, Nacia. <3
-Ależ proszę nie krzyczeć moi drodzy. Jestem pewna że cały Hogwart Was usłyszał.
-Pani Profesor ale jak to JEDNO dormitorium? - zapytałam zszokowana.
-Tak to Panno Granger.
-I że niby MY WSZYSCY mamy mieć jeden pokój? To ma być ten super ekstra pokój Prefektów?! -wrzasnął Malfoy.
-Ton niżej, Panie Malfoy. Ależ oczywiście ,że nie moi drodzy!- powiedziała z uśmiechem Dyrektorka
Wszyscy wypuścili spokojniej powietrze.
-Będziecie mieć każde osobny pokój,wspólny salon no i łazienki mniej więcej też wspólne.
-Jak to mniej więcej Pani Profesor-zapytała Cho.
-Panno Chang. Panienka będzie mieć łazienkę razem z Panienką Lovegood i Panem Simpsonem.
-Ale ,że jak?! -wrzasnęli troje.
-A tak. A Panienka Granger i Panicz Malfoy razem.
-MAM DZIELIĆ ŁAZIENKĘ Z TĄ SZLAMĄ?!
-MAM DZIELIĆ ŁAZIENKĘ Z TYM ŚMIERCIOŻERCĄ?! - wrzasnęli oboje.
-Gryffindor i Slytherin traci po 10 punktów za niestosowne wyzwiska.
-A teraz za mną. Udamy się do Waszego dormitorium.
Szliśmy jak gdyby w labiryncie.
Najpierw schodami w dół ,później prosto ,w lewo,znowu prosto ,później w prawo,w górę ,w lewo ,w górę ,w prawo i zatrzymali się pod obrazem sympatycznie uśmiechającego się staruszka.
Kojarzyła go.
Ale skąd? Tego nie wiem.
-Serce Hogwartu. - powiedziała Dyrektorka do obrazu ,który natychmiast się otworzył.
Hermiona stała jako pierwsza z ich piątki.
Dyrektorka pokazała ręką by szła pierwsza ,a ta nieśmiało ruszyła.
Na przeciwko siebie ujrzała przeogromną biblioteczkę ,która od razu poprawiła jej humor. Po jej prawej stronie ujrzała duży kominek w którym już palił się ogień dość dużą kanapę na której bez problemu zmieścili by się w piątkę ,a za kanapą bliżej Hermiony był szklany stolik.Ku jej zdziwieniu ujrzała też barek w ścianie zapełniony różnymi napojami alkoholowymi.
-Ah! Zapomniałabym.Jest tu też barek.. i proszę Was o to by był mądrze i z umiarem używany. Znów spojrzała na Malfoya.
-Panno Granger i Panie Malfoy wy sypialnie macie od lewej a Wy od prawej. Drzwi do pokojów są oznaczone waszymi inicjałami.Jakieś pytania? W takim razie Dobranoc.
I wyszła.
Miałam straszną ochotę podejść i pooglądać książki ale dałam sobie spokój z tym pragnieniem ponieważ Malfoy zapewne znów by mnie wyśmiał. Dupek.
Szybkim krokiem złapałam za klamkę od drzwi prowadzących do mojej sypialni i tego dupka ale tam zauważyłam tylko schody. I to w górę! Szlag.
Wdrapałam się na szczyt po przez 'nasz' korytarz i ujrzałam dwie pary drzwi.
Jedne po lewej drugie po prawej.
Na tych po lewej widniały inicjały: "D.M"
A na tych po prawej: "H.G"
Usłyszałam na dole otwierające się drzwi ze strachem ,że potkam blondyna szybko wkroczyłam do mojego pokoju nie było to dla mnie nowiną ,że był w barwach Gryffindoru.
Mimo ,że była Gryfonką.. to zawsze lubiła też kolor zielony.. no cóż. Gustów się nie wybiera.
A teraz idę do łazienki.
Dobrze ,że McGonagall tylko żartowała.
Wpadłam do łazienki i mnie zatkało.
Po drugiej stronie drzwi ujrzałam Malfoy'a.
-JA MYŚLAŁEM ,ŻE ONA ŻARTUJE! -wykrzyknął do siebie niczym psychopata.
-Merlinie,powiedz ,że to żart. - jęknęłam do siebie na tyle głośno by mój 'współlokator łazienki' to usłyszał.
-Czuje ,że to będzie dziwny rok Granger.. -mruknął chłopak.
-Dobra.. mam pomysł.
-W takim razie zamieniam się w słuch.
-Jeżeli ty będziesz się kąpał,załatwiał czy cokolwiek innego to będziesz zamykał drzwi od mojej strony. A jeżeli ja to od twojej strony
-Ok - mruknął po czym wyszedł.
Zamknęłam drzwi od strony Malfoya i od mojej również.. tak dla bezpieczeństwa. Wzięłam szybki i zimny prysznic. Umyłam zęby ,przebrałam się w piżamę.
Opadłam na łóżko i już po chwili byłam w krainie Morfeusza.
Obudziłam się ani za wcześnie ani za późno.
Tak.. akurat.
Zabrałam potrzebne ciuchy i wyruszyłam do łazienki.
Przed drzwiami przetarłam zaspane oczy i pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka.
Spojrzałam w stronę prysznica.. w którym.. był Malfoy.
Ujrzałam jego zgrabny tyłek i gładkie plecy.
Czerwona jak burak wybiegłam z łazienki jak burza.
-CHOLERA! Malfoy! - krzyknęłam.
Ubrałam się i już po 5 minutach byłam gotowa.
Udałam się do łazienki tylko ,że tym razem zapukałam.
Nikt nie odpowiedział.
Gdy weszłam do toalety mimo ,że miałam tylko umyć twarzy i zrobić lekki makijaż to zamknęłam drzwi z dwóch stron. Choć bardziej zagrażała mi strona od blondyna to wolałam dmuchać na zimne i zamknąć się z obu.
Idąc do Wielkiej Sali modliłam się by nie spotkać blondyna.
A jednak! Ktoś tam mnie wysłuchał i go nie spotkałam.
Kiedy weszłam do Wielkiej Sali wpierw spojrzałam na niejaki stół Ślizgonów.
Ale nie zobaczyłam tam osoby której szukałam więc udałam się do jedzącej owsiankę Ginny.
Przywitałam ją wesołym "Cześć"
i siadłam tak by widzieć stół Ślizgonów i wejście do Wielkiej Sali.
Siedziałyśmy w ciszy.
Znów spojrzałam na stół węża ale nadal tlenionego nie było.
Irytowało mnie to.
Nałożyłam sobie na talerz owsiankę i zaczęłam jeść ,kiedy nagle do Wielkiej Sali weszła platynowa czupryna.Chłopak od razu wyszukał mnie wzrokiem i spojrzał z łobuzim uśmiechem ,który tak bardzo lubiłam.
Zrobiłam się cała czerwona na twarzy.
Niestety zauważyła to moja Ruda przyjaciółka i spojrzała pytającym wzrokiem.
Jeszcze bardziej zczerwieniałam.
Czemu do jasnej cholery to musiałam być ja?!
Gdy spojrzałam w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał blondyn już go tam nie było.
Przeleciałam cały stół Węża ale tam też nigdzie nie było widać jego platynowej czupryny.
Nagle poczułam na szyi czyjś oddech.
Zamarłam.
Szybko odwróciłam głowę lecz to nie był dobry ruch.
Teraz prawie ,że stykaliśmy się nosami.
Lecz nie to było ważne.
Ważne było to ,że zatopiłam się w jego stalowych oczach.
Trwało to kilkanaście minut. A może godzin?
Mimo swojego podłego charakteru muszę przyznać ,że oczy ma na prawdę ładne.
I nie ma co się o to kłócić.
Taka prawda. I tyle.
Ocknęłam się i patrząc co ja wyprawiam odwróciłam głowę w stronę.. Rudej.
Która niestety miała na twarzy minę zbitą stropu.
A zresztą.. O MATKO.
CAŁA Wielka Sala na nas patrzy!
Co też te pół główki sobie teraz o mnie myślą!
A raczej.. o NAS.
Nagle usłyszałam cichy szept przy swoim uchu:
-Wiesz Granger.. Nie ładnie tak podglądać kogoś w łazience.. albo nie. To jednak dobry pomysł.. Też sobie zajrzę do ciebie kotek. - wyszeptał.
Mój odcień twarzy przypominał teraz pomidora.
Odwróciłam się do niego i spiorunowałam go wzrokiem.
Na co on tylko się zaśmiał.. lecz.. to nie był zwykły śmiech.
Po raz pierwszy w życiu usłyszała prawdziwy ,szczery śmiech Draco Malfoy.
To na prawdę był przyjemny dźwięk. Bynajmniej dla mych uszu.
Chłopak gdy tylko zorientował się ,że za bardzo go poniosło przestał się śmiać.
I poszedł.
Teraz siedział przy swoim stole,na przeciwko mnie jedząc tosty.
Ja również zaczęłam jeść swoją nieskończoną owsiankę, niestety nie obyło się od spoglądania na blondyna.
Ku mojemu zdziwieniu blondyn również spoglądał na mnie ,co mnie tylko przyprawiało o rumieńce.
Gdy zauważał ,że ja zauważałam iż on na mnie spogląda od razu odwracał wzrok.
Po skończeniu owsianki złapałam Gin za dłoń i pociągnęłam w stronę wyjścia z Wielkiej Sali .
Przez całą drogę do wyjścia czułam na sobie wzrok innych i także niejakiego Ślizgona.
Już ja mu dam za tą scenkę w Wielkiej Sali!
Po pamięta mnie ten upierdliwy Ślizgon!
Byłam wkurzona.
Wkurzona?
To mało powiedziane. Ja wręcz kipiałam złością.
Co też on sobie myślał!
Głupi,przebrzydły,hamski,nietolerancyjny,wredny,sarkastyczny,niemiły,podły Ślizgon!
A zresztą koniec myślenia o NIM.
I właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę jak dużo myślę o Malfoy'u.
UGH!
-Ginny? Co masz pierwsze?
-Zielarstwo.
Jaki fart! Ja mam te cholerne eliksiry! A z kim? Ze Snape'm duchem!
No świetnie! Po prostu perfekcyjnie!
Jest jeszcze gorszy i wredniejszy niż przed śmiercią - prychnęłam.
-Wy to zawsze macie takie szczęście.Co roku macie pierwsze lekcje ze Snapem.-zaśmiała się Ginny.
-I z czego się śmiejesz? Może za rok też Ci się trafi.
Rudowłosa zbladła.
-Przepraszam-wydukała i po chwili przerodziło się to w wybuch śmiechu obu dziewczyn.
-Która godzina?
-O cholera! Za 4 minuty mamy lekcje!-wykrzyczała Ruda.
-O shit! To ja zmykam! Do zobaczenia!- wykrzyczałam z oddali .
Szlag!
Na pewno się spóźnie. Nie dość ,że ze Snapem to jeszcze jest to pierwsza lekcja!
Biegłam korytarzem jeszcze tylko schody i już jestem..
Nagle zderzyłam się z czymś dość twardym.
Nie.
To był raczej ktoś.
Wylądowałam pod kimś.
Spojrzałam do góry.
Cholera. Malfoy.
Czy to nie mógł być ktokolwiek inny?
Boże dlaczego mi to robisz!
-Cholera znów ty?
-Też się cieszę ,że cię widzę Granger.
Szybkim ruchem się podniósł i podał mi rękę.
Nie skorzystałam.
Podniosłam się o własnych siłach.
-Ach ,no tak. Wy Gryfoni i wasza duma -zamruczał pod nosem.
Spojrzałam na zegarek.
Minuta.
Zaczęłam biec a za mną blondyn.
Wpadliśmy do klasy i oboje patrzeliśmy z przerażeniem na Snape ducha.
-Witam. Miło ,że w końcu zaszczyciliście Nas swoją obecnością Panie Malfoy i Panno Granger.
-Panie Profesorze był powód dla którego się spóźniliśmy.-wykrztusił Malfoy.
-Słucham?
-Dyrektor McGonagall zatrzymała nas w sprawie Prefektów.
-Dobrze. Siadać. - zagrzmiał.
Wzrokiem szukałam jakiegoś wolnego miejsca przy jakimś znajomym lecz takowego nie znalazłam.
Była jedynie pusta ławka w której byłam skazana siedzieć z Malfoy'em.
CAŁY SEMESTR.
Jęknęłam z przerażenia.
Widać mój towarzysz również nie był tym zachwycony bo minę miał jakby go właśnie kopnął Hipogryf.
Snape zaczął coś gadać jacy my jesteśmy nie wychowani (to znaczy Gryfoni,bo Ślizgoni to anioły nieprawdaż?)
Spojrzałam na małą karteczkę na której miałam plan lekcji.
Poniedziałek
1.Eliksiry
2.Quiditch.
3.Transmutacja
4.Transmutacja
5.Obrona Przed Czarną Magią
O nie.
Najgorsza lekcja w życiu.
Quiditch.
Przeszedł mnie dreszcz.
Malfoy spojrzał na mnie pytająco.
Zrobiło mi się zimno.
Czytałam gdzieś ,że jeżeli jest się w pobliżu jakiegoś ducha i ma on złe lub mordercze myśli o tobie to masz drgawki i tego typu rzeczy.
Cholerny Snape.Ostatnio jestem cholerykiem.
Kichnęłam.
No pięknie.
_____________________
Witam Was po długiej przerwie.
Mam nadzieje ,że rozdział się podobał i jest dość długi.
Nie wiem kiedy next. bo mam teraz mega dużo nauki. ;o
I jak zawsze.. Co Wam się najbardziej podobało? :D
+ Bardzo dziękuje za takie MEGA DŁUGIE komentarze! <3
A i jest tam ,że na dole jest zdj. dormitorium. A więc zdj.
Dormitorium dodam w niedzielę .
Pozdrawiam, Nacia. <3
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)